O wycofaniu pozwu poinformował katolicki portal wiez.pl. W rozmowie z redaktorem naczelnym Zbigniewem Nosowskim Barbara Borowiecka tak tłumaczy swoją decyzję: „Najbardziej mi przykro, że w gdańskim Kościele nic się nie zmienia. Przedstawiciele kurii wciąż podchodzą do tej sprawy z niezmienną bufonadą i arogancją. Jestem psychicznie zmęczona. Już nie mam siły walczyć z kościelnymi wiatrakami. Po prostu mam dość zmagań z instytucją niewrażliwą na ludzką krzywdę. Głową muru nie przebiję. Rzecz jasna, inni będą to komentować po swojemu. Ich prawo, każdemu wolno myśleć, co chce. Oczywiście swoich zeznań nie odwołuję, bo są prawdziwe”.
„Dopadł mnie 10, może 20 razy”
Barbara Borowiecka, od lat mieszkająca w północnej Australii, w 2018 r. stała się bohaterką głośnego reportażu Bożeny Aksamit „Sekret św. Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?”, opublikowanego w „Dużym Formacie”. Nieżyjącej już reportażystce opowiedziała, że była molestowana, ale przytoczyła też inne wstrząsające historie, w tym o samobójstwie nastolatki, która miała być z księdzem w ciąży.
„Dopadł mnie z 10, może nawet 20 razy. (…) Chciałam uciec przez strych i wybiec drugim wejściem. Ale tym razem drzwi były zamknięte. Dopadł mnie, gdy szarpałam się z klamką. Dotykał piersi, powiedział, że pokaże mi, co to znaczy od tyłu. Wkładał ręce w majtki i próbował je zdjąć. Nie udało mu się. Pamiętam, że miałam spódniczkę na gumce, naciągnęłam majtki tak, że trzymałam je w zębach i odpychałam się rękoma. Byłam przerażona, nie rozumiałam, czego chce, co to znaczy »od tyłu«.