Może się wydawać, że wojna toczona w obronie suwerennej Ukrainy nie ma nic wspólnego z nauką historii, a z edukacją historyczną w Polsce szczególnie. Warto jednak wiedzieć, że pierwszą bronią Kremla w walce o przywrócenie imperium sowieckiego była historia, a właściwie zmitologizowane dzieje wielkiej Poccии. To nie przypadek, że obywatele tego olbrzymiego kraju zaczadzeni są wszechogarniającą agitacją i z trudem im przychodzi zaczerpnąć łyk czystej prawdy. W związku z tym nasuwa się pytanie, czy i my godzić się będziemy na zniewalanie umysłów młodego pokolenia treściami, które w rzeczywistości są bronią w politycznej walce partii rządzącej?
Naczelni historycy Polski i Rosji
W boju o zmianę narracji historycznej, która ma zastąpić wyniki badań naukowych, używa się nad Wołgą i Wisłą arsenału bliźniaczo podobnego. W Warszawie i Moskwie zaczęło się od przejmowania archiwów (u nas zrobił to IPN), następnie walka rozgorzała o pomniki i nazwy ulic, a na koniec dopiero, po przygotowaniu gruntu, odwrócono znaczenie pojęć: demokracja stała się faszyzmem, faszyzm patriotyzmem… itd. Panteon bohaterów i bohaterskich czynów uległ zmianie i w obu krajach podążył w niepokojąco podobnym kierunku: w Rosji pakt Ribbentrop-Mołotow, czyli zbliżenie Stalina i Hitlera, uznaje się dzisiaj za sukces polityki dyplomatycznej Kremla; u nas rehabilituje się, a nawet kultywuje te jednostki konspiracji zbrojnej, które miały faszystowską proweniencję i w czasie okupacji współpracowały z Gestapo i Wehrmachtem (np. Brygada Świętokrzyska). Także w wypieraniu prawdy historycznej oba reżimy zachowują paralelizm – współcześni Rosjanie coraz częściej interpretują zbrodnię katyńską jako przejaw skrytobójstwa niemieckiego, a Polacy wierzą w narodowe pospolite ruszenie w ratowaniu Żydów podczas Holokaustu.
W jednym i drugim kraju naczelnym historykiem jest sprawujący władzę: odpowiednio Władimir Putin i Jarosław Kaczyński. Ich krótki kurs historii jest jedynym obowiązującym w obozie władzy, ale też w państwie. Także od nich wyszły inicjatywy prawnej ochrony dobrego imienia narodu; w ten sposób ustawa o „fałszowaniu historii” rodem z Moskwy ucieleśniona została w Warszawie w postaci ustawy o IPN. Społeczeństwo przekonane o swojej niewinności, o bohaterstwie poległych w obronie jej czystości narodowej czy kulturowej, a pewnie i religijnej, a zarazem przesiąknięte urojeniami o ciągłym zagrożeniu z zewnątrz, stanie ramię w ramię z władzami i usprawiedliwi każdy akt agresji.
Mitologia Prawa i Sprawiedliwości
Polityka historyczna w wykonaniu polskiej prawicy, żeby była skuteczna, musi być agresywna – i taką też mamy w tematach nauczania przedmiotu „historia i teraźniejszość”, choć równie dobrze można by go nazwać „mitologią Prawa i Sprawiedliwości”.
17 marca 2022 r. w Sejmie RP odbyło się posiedzenie podkomisji stałej ds. jakości kształcenia i wychowania, na której przedstawiciel Ministerstwa Edukacji i Nauki zaprezentował stan przygotowań do wprowadzenia HiT. Reprezentantem resortu nie był ani minister, ani wiceminister, lecz dr Artur Górecki, dyrektor Departamentu Programów Nauczania i Podręczników, historyk i teolog, krytyk renesansu i oświecenia (epok, które zerwały więzy łączące naukę i wiarę), zwolennik szkolnictwa jezuickiego, blisko związany z Ordo Iuris.
Na spotkaniu nie dyskutowano już o samych treściach nauczania umieszczonych w projekcie podstawy programowej, bo one zostały całkowicie skrytykowane przez najważniejsze instytucje naukowe i edukacyjne (PAN, PTH, CEO, ZNP…), lecz o ostatecznym ich brzmieniu po wprowadzeniu poprawek – jako że poprawek niemal nie wprowadzono żadnych, poza tym, że przypomniano sobie o powstaniu wielkopolskim – dyrektor Górecki nie miał nic do powiedzenia. To znaczy miał, mówił nawet długo i monotonnie, tyle że przeczytał informacje ze strony własnego resortu, co zresztą uznał – po wytknięciu mu tej niestosowności – za pozytywny przejaw transparentności ministerstwa.
Interesujący był jednak inny wątek, można powiedzieć: poboczny, lecz ujawniający kulisy pracy osób, dla których prawda chrześcijańska jest powinnością dnia codziennego, o uczciwości w pracy nie wspominając. Okazało się, że prace nad podręcznikiem do historii i teraźniejszości rozpoczęto wraz z przesłaniem projektu podstawy do społecznych konsultacji, czyli w grudniu 2021 r. Natomiast gdy grupa ekspertów referowała uwagi do projektu podstawy w Sejmie (20 stycznia 2022), pisanie historii pod dyktando PiS szło już pełną parą, tym samym praca wielu osób, uznanych autorytetów w dziedzinie historii najnowszej i wiedzy obywatelskiej, warta była tyle co papier, na którym wydrukowano te uwagi. Tutaj warto przypomnieć, że podręczniki pisze się w oparciu o programy nauczania, a nie podstawę programową, ale pewnie takie niewiele znaczące szczegóły nie zaprzątają głowy profesora prawa i głównego intelektualisty resortu oświecenia publicznego.
Opuszczone pokolenie
Obecna sytuacja jak żadna inna pokazała, jak ważna jest oświata w życiu państwa; z jednej strony mamy bowiem zindoktrynowanego agresora realizującego cele wpajane przez państwowe mass media, z drugiej – społeczeństwo realizujące pomoc humanitarną według wzorców wdrażanych przez edukację obywatelską.
Czy Polacy nie otworzyliby swoich serc i portfeli, gdyby nie empatia wobec skrzywdzonego człowieka? To swoiste pospolite ruszenie pojedynczych osób i organizacji pozarządowych, w tym wielu młodych ludzi, jest przecież pokłosiem naszych historycznych doświadczeń, gdy sami otrzymywaliśmy pomoc (przy emigracjach), i mądrej edukacji szkolnej. Dziś minister Przemysław Czarnek wyrzuca edukację obywatelską ze szkoły, i mimo zaprzeczania ze strony resortu, że przecież wiedza o społeczeństwie pozostaje w wersji rozszerzonej, warto przypomnieć, że z takiej oferty korzysta zaledwie 4 proc. uczniów w Polsce. Tak więc eliminując WOS z nauczania na poziomie podstawowym, pozbawiamy niemalże w całości młode pokolenie wiedzy na temat praw i wolności oraz samoorganizacji społecznej.
Dlaczego tak jest? Odpowiedzi na to pytanie udzielił poseł PiS Zbigniew Dolata, jedyny, który włączył się w dyskusję na temat HiT podczas posiedzenia podkomisji. Czy świadomie, czy nie, bo czasami politycy prawicy mają problem z jasnym wyrażeniem swoich poglądów – tym razem reprezentant ziemi kaliskiej nie miał obiekcji i z dumą wypalił wprost: historia i teraźniejszość to przedmiot, który ma „kształtować polską tożsamość”!
Oby, panie pośle, dumni Polacy zaślepieni wiedzą o własnej tożsamości nie musieli uwalniać innego narodu od wyimaginowanego faszyzmu.