Cyganów nie bierzemy
Cyganów nie bierzemy? Ukraińscy Romowie, uchodźcy gorszego sortu
Bo współczucie jest tylko dla białych – władza pokazuje to społeczeństwu wyraźnie od ośmiu miesięcy na granicy polsko-białoruskiej. Teraz cierpią na takim podejściu Romowie z Ukrainy. Pod koniec marca, kiedy wojna trwała już miesiąc, jedna z wolontariuszek opisała w internecie, jak dzwoniła na infolinię wojewody, by umieścić grupę ukraińskich Romów w ośrodku uchodźczym. Usłyszała: „Cyganie mają wszy i ich nie bierzemy”.
Granice dobroci. Ciemnoskórzy zaburzają polskie samozadowolenie z pomagania uchodźcom, dlatego się o nich milczy. Z polsko-białoruską granicą rząd PiS radzi sobie metodą putinowską – zamknięta zona, niedziałające prawo, blokada informacji, za państwowe pieniądze buduje się tam mur przeciw ciemnoskórym, których formalnie nawet nie uznaje się za uchodźców wojennych. Tam polskie służby mundurowe tropią ludzi po lasach i siłą wyrzucają za granicę. Tam za okazanie dobroci uchodźcy trafia się przed sąd.
W tym samym czasie przez otwartą granicę polsko-ukraińską oprócz białych Słowian uciekają przed wojną tysiące Romów, kobiet z dziećmi. Nie można ich wyrzucić, mają ukraińskie obywatelstwo. Jednak można im okazać obojętność i wrogość. Państwowego systemu pomocy uchodźcom brak – to tylko władza przypisuje sobie zasługi obywateli goszczących Ukraińców w prywatnych domach i za własne pieniądze. Przy Romach zacina się nawet ta społeczna dobroć. Telefony wolontariuszy dzwonią całą dobę, bo zawsze jakiś uchodźca z Ukrainy potrzebuje dachu nad głową. Ale gdy telefon dotyczy Romów, chodzi zwykle o pozbycie się kłopotu: możecie ich stąd zabrać? Zależnie od poglądów dzwoniącego pobrzmiewają w tych słowach prośba lub żądanie.
Dyżurne od walizek
My normalne Cyganki – przedstawiają się Olga, Lena i Tamara, uciekinierki z Charkowa.