„Jakie działania podjąłbyś/podjęłabyś w przypadku, gdyby Polska została zaatakowana przez obce państwo?” – pytali w drugim miesiącu rosyjskiej agresji na Ukrainę badacze IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej”. Do wyboru było kilka odpowiedzi, m.in. wyjazd z bliskimi za granicę, zabezpieczenie ich w miejscu zamieszkania, schronienie się gdzieś na terenie Polski albo zgłoszenie się do walki w formacjach wojskowych, paramilitarnych czy sanitarnych.
Respondenci mogli wybrać maksymalnie trzy odpowiedzi. Najwięcej – 37 proc. – wybrało zabezpieczenie bliskich w ich miejscu zamieszkania. Co czwarta osoba zadeklarowała, że schroniłaby się z rodziną za granicą. Niewiele mniej (24,5 proc.) starałoby się schronić z bliskimi w bezpiecznym miejscu w swoim kraju. Walkę z najeźdźcą zadeklarował co piąty badany (20,5 proc.).
„Rzeczpospolita” zwraca uwagę, że odsetek osób gotowych do walki po wybuchu wojny w Ukrainie zmniejsza się. Przypomina, że gdy w połowie 2020 r. IBRiS (na zlecenie portalu Defence 24) zadał identyczne pytanie, Polaków chętnych do walki było więcej – 36 proc. Polska miała też największy wśród badanych krajów odsetek osób gotowych poświęcić własne życie dla ochrony państwa (26 proc.).
Czytaj też: Rutynowe, ale obowiązkowe. WKU wzywa na ćwiczenia wojskowe
Inne spojrzenia na wojnę
Wygląda zatem na to, że – mimo wyrazów uznania dla postawy Ukraińców – Polacy nie zarazili się od swoich wschodnich sąsiadów zapałem do walki. Dlaczego?
Powodów jest zapewne wiele. Jednym z nich może być nieprzekładalność polskiej i ukraińskiej perspektywy na wojnę.