Pniówek, Zofiówka. Trzeba wyrwać policję górniczą z rąk właściciela kopalń
Na straży życia i zdrowia górników, i w ogóle bezpieczeństwa ich pracy, powinien stać niezależny Wyższy Urząd Górniczy, a także podległe mu okręgowe urzędy. To swoista górnicza policja, uzbrojona w dotkliwe dla właściciela kopalni prawa – wstrzymania wydobycia, zamknięcia jej części albo całego przedsiębiorstwa – w przypadku stwierdzenia zagrożeń dla ludzi pracujących setki metrów pod ziemią. Prawa absolutnie nadrzędne. Bez względu na tony urobku, których domaga się właściciel. Bez względu na wynik ekonomiczny kopalni. Bez względu na wszystko.
Tak powinno być.
Sasin w górnictwie jak Ziobro w sądownictwie
Ostatnie dwie katastrofy zdarzyły się w kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej: Pniówku i Zofiówce. Zginęło 19 kamratów fedrujących węgiel na głębokości kilometra, w tym pięciu ratowników spieszących z pomocą. Siedmiu górników Pniówka uważa się oficjalnie za zaginionych, ale wiadomo, że akcja poszukiwawcza, która ruszy za dwa–trzy miesiące, polegać już będzie tylko na odnalezieniu ciał. To razem 26 ofiar w ciągu paru dni!
Takie straty w ludziach wymuszają pytanie o skuteczność działań górniczej policji. I sugerują następne: o jej niezależność od państwowego właściciela naszych kopalń węglowych.
Funkcje właścicielskie nad węglowymi spółkami sprawuje aktualnie minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Z pozycji właściciela nadzoruje także cały Wyższy Urząd Górniczy.