Tragedia w kopalni „Sobieski” pochłonęła cztery ofiary. Przypuszczam, że ciśnienie wody musiało być pod ziemią potworne.
Nowy rok w Lubelskim Węglu Bogdanka zaczął się fatalnie. Poprzedni kończył się tragediami w śląskich kopalniach węgla kamiennego. Czy praca pod ziemią wciąż jest niebezpieczna i coraz bardziej naraża życie kamratów? Niekoniecznie.
Górnictwo przy każdej zmianie rządów staje się politycznym łupem aktualnej ekipy. Minister odpowiedzialny za węgiel dostaje władzę decydowania o setkach albo i tysiącach kadrowych nominacji. I kombinacji.
W sobotę nad ranem doszło do wstrząsu w kopalni „Zofiówka” w Jastrzębiu-Zdroju. Na powierzchnię nie wyjechało dziesięciu górników. W niedzielę władze JSW informowały o śmierci czterech z nich, a w poniedziałek o kolejnych dwóch ofiarach śmiertelnych.
Kiedy metan niepostrzeżenie osiągnie pod ziemią odpowiednie stężenie – wystarczy iskra. A w kopalniach naszpikowanych stertami żelastwa i urządzeń elektrycznych o iskrę nietrudno. Zapala się wszystko, co może płonąć. Nawet węgiel w ścianie.
Sądowe rozliczenia największej tragedii stanu wojennego trwały 16 lat. Z tą katastrofą zmierzyły się dwa wymiary sprawiedliwości: PRL i wolnej Polski. Były brawa po wyroku, były gwizdy po wyroku.
Unia Europejska mimo pandemii nie rezygnuje z walki o klimat. Tym razem na celowniku znalazł się metan, groźny gaz cieplarniany. Sukces w dużym stopniu zależny będzie od krów. Czy krowy to słyszą?
To nie pomyłka, 12 z 13 ofiar to byli Polacy. Trzeba też dodać, że co czwarty pracownik w czeskich kopalniach jest Polakiem.
Mówią mi w „Zofiówce”, że takiego wstrząsu nigdy w historii kopalni nie było. Prawie 4 stopnie w skali Richtera.
Katastrofa w kopalni Mysłowice-Wesoła przypomniała, z jakimi zagrożeniami wiąże się wydobycie węgla kamiennego. Wraca pytanie: płacić górnikom za ciężką i niebezpieczną pracę czy inwestować w bezpieczne i nowoczesne urządzenia, które ich tej pracy pozbawią?