Obywatelki II RP uzyskały prawa wyborcze w 1918 r., ale i tak stanowiły znikomy odsetek wśród senatorów i posłów, w samorządach też było ich niewiele, a na wsi jeszcze mniej: w 1938 r. na tysiąc radnych przypadały dwie. Kobiety nawet „nie chodziły na wybór wójta” i wiejskie zebrania, „bo gdyby jedna odważyła się pójść, to by się z niej nasi gospodarze wyśmiali, że baby nam tutaj niepotrzebne” – czytamy w pamiętniku z tamtych lat. Nie zachęcano ich do kandydowania na sołtysa, a gdy zostały wybrane, mogły odmówić przyjęcia urzędu – jak ciężko chorzy czy duchowni. Gdy pierwsza kobieta, góralka spod Nowego Targu, została w 1935 r. wójtem, okoliczni chłopi kiwali głowami: Co to będzie za gospodarka gminy przy babskich rządach?!
Kobiety mają pilnować dzieci i garów, a rządzenie zostawić mężczyznom – ten stereotyp słabł przez kolejne dekady, ale pokutuje do dziś, na wsi szczególnie. Sprzyja temu popkultura: „Najbardziej typowe serialowe wizerunki kobiet wiejskich to wizerunki tradycyjne. W sferze prywatnej kobiety najczęściej ukazywane są jako żony i matki zajmujące się gospodarstwem domowym, oddane rodzinie. Kobiety wiejskie są także strażniczkami domowego ogniska, świetnie gotują, pieką, robią przetwory, stale przygotowują zapasy dzieciom czy wnukom, mieszkającym w mieście (»M jak miłość«, »Plebania«, »Siedlisko«), potrafią zrobić coś z niczego, dlatego jakoś radzą sobie z niedostatkiem (…)” – pisze Beata Łaciak, socjolożka i profesor nauk społecznych.
Mężczyźni są właścicielami gospodarstw, przedsiębiorcami, zdecydowanie częściej zajmują kierownicze stanowiska w urzędach, przychodniach, szkołach. „W niemal wszystkich serialach lokalna władza spoczywa w rękach mężczyzn.