JOANNA CIEŚLA: „Mam dość swoich dzieci”, „nie mam siły się z nimi użerać”, „niech wreszcie przyjdzie wrzesień”. To delikatniejsze cytaty z kilku rozmów z ostatnich tygodni. Wspólny czas z synami i córkami dla części rodziców okazuje się nie do wytrzymania. Złoszczą się, czasem ledwo powstrzymują przed przemocą. Albo czują takie zmęczenie i zniechęcenie, że nie chcą nawet swoich dzieci dotknąć. Co się dzieje?
KONRAD PIOTROWSKI: Bycie matką czy ojcem jest trudne i stresujące dla wielu osób, co jasno wynika z badań. Ale dla niektórych to doświadczenie bardzo ciężkie. I dodatkowo dotkliwe z tego względu, że zanim dzieci przyjdą na świat, ludzie mają wobec rodzicielstwa zupełnie inne oczekiwania.
Że będzie sielanka.
Tak. Część osób ocenia wręcz, że wpadły w pułapkę, bo świat, inni ludzie przedstawiają posiadanie dzieci jako fajną, ekscytującą przygodę, chcą ją przeżyć. I doznają rozczarowania. Rodzicielstwo jest ważne i potrzebne, więc kultura wzmacnia jego pożądany obraz. Wreszcie nie ulega wątpliwości, że trzy–cztery dekady temu bycie matką czy ojcem wiązało się z mniejszymi wymaganiami i obciążeniami niż obecnie. A sytuacja pogorszyła się jeszcze m.in. za sprawą pandemii.
Co trzeci młody rodzic na granicy wypalenia
Z pana badań wynika, że ok. 30 proc. młodych rodziców w Polsce jest na granicy wypalenia albo już ją przekroczyło.
Nawet więcej. W marcu 2020 r. zacząłem prowadzić projekt