Przegapiając fale
Przegapiając fale. Dlaczego ludziom nie chce się żyć i jak ich ratować
JOANNA CIEŚLA: – Poniedziałki przeżyć najtrudniej? Z policyjnych statystyk wynika, że to wtedy zdarza się najwięcej prób samobójczych.
WOJCIECH ŁĘŻAK: – Poniedziałki nie są szczególnie złe. Takie dane mogą wynikać z opóźnień w zgłaszaniu weekendowych zdarzeń. W swojej praktyce przez długi czas widziałem raczej fluktuacje w ciągu roku niż w ciągu tygodnia. Święta, przełom grudnia i stycznia, końcówki wakacji to były do niedawna najgorętsze momenty w izbach przyjęć. Ale w ostatnich latach i miesiącach trudno mówić o fluktuacjach, bo pacjentów przybywa cały czas, to jest po prostu zalew.
Pacjentów psychiatrycznych w ogóle czy po próbach samobójczych?
Jeśli są przywożeni do izby przyjęć, zwłaszcza karetkami, wynika to z zagrożenia życia – albo własnego, albo innych. Za takie zagrożenie uznaje się nie tylko podejmowanie, lecz także planowanie zamachu na swoje życie albo zamiary samobójcze.
W 2021 r. policja zarejestrowała rekordową w ostatnich latach liczbę: 13 798 osób w zamachach samobójczych, jak to się określa. Co może się wydawać paradoksem, bo w 2020 r. – pierwszym roku pandemii, uważanym za najtrudniejszy – statystyki wyglądały raczej stabilnie. Zamachów zakończonych zgonem nawet ubyło. Nie ma fali załamań psychicznych – cieszono się. Przedwcześnie?
Według relacji pacjentów lockdowny były ogromną zmianą, ale wielu ludzi dosyć dobrze sobie z nią poradziło. Ten drugi przełom – próba powrotu do tzw. normalności – okazał się trudniejszy. Szok minął, nie było już konieczności mobilizacji ani obiektywnych argumentów: OK, musimy zmienić życie po coś. A powrót do normalności nie zawsze okazał się powrotem do życia przed pandemią.
Praca, do której znów można było pójść, to nie był już gwarny biurowiec, ale gmach, gdzie prawie nikogo nie ma.