Na granicy rozsądku
Polsko-czeskie potyczki o ziemię. Zwrócą nam kawałek granicy?
Sprawę długu można liczyć od 1958 r., kiedy Polska Rzeczpospolita Ludowa podpisała z Republiką Czechosłowacką umowę międzypaństwową dotyczącą wytyczenia granicy – wtedy władze PRL przekazały CSRS grunty o powierzchni 1205,9 ha, a CSRS polskiej stronie – 837,46 ha. O 368,44 ha za mało. Ale można też liczyć od 1992 r., kiedy powstała Stała Polsko-Czeska Komisja Graniczna. Po latach prac, spotkań, rozmów i negocjacji w 2014 r. strona czeska przygotowała spis gruntów o łącznej powierzchni ok. 400 ha, które mogą być przekazane Polsce w ramach rekompensaty – te dodatkowe 40 ha miały być rezerwą na wypadek trudności z wytyczeniem granicy w terenie. Jednak później Czesi uznali, że część działek z różnych przyczyn nie może zostać przekazana stronie polskiej, a grunty powinny zostać zwrócone, ale czeskiemu Kościołowi.
I do dzisiaj sprawy nie załatwiono, o czym w 2021 r. przypomniał premier Mateusz Morawiecki w liście do braci Czechów (co wielu wiązało z konfliktem dotyczącym odkrywki w Turoszowie, która ma podkradać wodę u naszych południowych sąsiadów). Kilka tygodni temu zaś do tematu długu granicznego wrócił poseł Prawa i Sprawiedliwości z Mazowsza Jarosław Krajewski, który w liście do polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji napisał: „Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że do dziś Republika Czeska nie rozliczyła się z Rzeczpospolitą Polską z tej nieuprawnionej nadwyżki terytorialnej”. List zbiegł się z raportem posła Arkadiusza Mularczyka w sprawie reparacji i głosowaniem w Sejmie nad uchwałą, w której został zapisany postulat zgłoszony przez część opozycji na czele z Koalicją Obywatelską, by reparacje Polsce wypłaciły nie tylko Niemcy, ale też Rosja. A nowo powołany ambasador Polski w Czechach Mateusz Gniazdowski w wypowiedzi dla mediów publicznych zapowiedział powrót do tematu długu granicznego Czech wobec Polski.