TVP przegrywa z KPH ws. „Inwazji”. Są jeszcze sądy w Warszawie
TVP przegrywa z KPH w sprawie „Inwazji”. Są jeszcze sądy w Warszawie
Kampania Przeciw Homofobii wygrała w Sądzie Okręgowym w Warszawie proces wytoczony Telewizji Polskiej z powodu nadanego przez nią 10 października 2019 r. o godz. 20, tuż przed ciszą przed wyborami parlamentarnymi, półgodzinnego reportażu Przemysława Wenerskiego pt. „Inwazja”. Materiał w TVP1 szkalował środowiska działaczy LGBT+, w tym Kampanii Przeciw Homofobii.
Sędzia Joanna Kruczkowska, wydając wyrok nakazujący przeprosiny i nawiązkę, wskazała na wyborczy kontekst i propagandowy cel reportażu. Jeśli wyrok utrzyma się w apelacji (a z apelacją ze strony TVP należy się liczyć), telewizja publiczna będzie musiała przeprosić KPH w głównym wydaniu „Wiadomości” za naruszenie jej dóbr osobistych i zasad rzetelności dziennikarskiej. Przeprosiny będą miały formę odczytania tekstu przez lektora i wyświetlenia planszy, co nie powinno trwać krócej niż 30 sekund i nie może być połączone z żadnym komentarzem redakcyjnym. Zgodnie z pozwem TVP będzie też musiała zapłacić 10 tys. zł na rzecz stowarzyszenia Lambda i pokryć koszty procesu.
TVP szkaluje LGBT+
Warto odnotować, że równolegle toczył się proces z powództwa prywatnego siedmiorga aktywistów i aktywistek, których podsłuchane wypowiedzi bezprawnie wykorzystano w reportażu. 21 czerwca 2022 r. sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Rafał Wagner nakazał przeprosiny w „Wiadomościach” i zasądził kwotę ponad 35 tys. zł tytułem zadośćuczynienia, z przeznaczeniem dla kilku wskazanych w pozwie organizacji działających na rzecz osób LGBT. Sędzia, uzasadniając wyrok, powiedział: „Celem »Inwazji« było tak naprawdę zohydzenie środowiska LGBT. (...) Manipulując przekazem, z ofiar uczyniono prześladowców. (...) Taki materiał nigdy nie powinien zostać opublikowany”.
Reportaż „Inwazja” wciąż jest do obejrzenia za darmo w serwisie CDA. Kto nie widział, niechaj sobie obejrzy, zanim zniknie z przestrzeni publicznej. Zachęcam nie tylko dlatego, że jest okazja wyrobić sobie zdanie w sprawie przełomowych i niezwykle odważnych w naszych czasach wyroków sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie, lecz przede wszystkim dlatego, że materiał jest klasykiem propagandy epoki Jacka Kurskiego, a ponadto wartościowym dokumentem historycznym, pokazującym, w jaki sposób popadające w regres polityczny i moralny państwo w środku Europy, wbrew powszechnie panującemu na Zachodzie duchowi równości i akceptacji, pod koniec drugiej dekady XXI w. szkaluje środowiska broniące praw osób LGBT+, próbując wzmocnić rządzącą partię tuż przed wyborami. TVP jest bowiem częścią państwa.
Tezy „Inwazji” nie są nowe, a wypowiadane tam kłamstwa i fałszujące rzeczywistość półprawdy powtarzane były wcześniej i później w wielu programach mediów publicznych. Marsze równości to rzekomo na zimno i profesjonalnie przygotowana akcja, której trzonem jest opłacany aktyw wożony po Polsce pięcioma autokarami. Akcję tę popierają samorządowcy, na czele z prezydentami Warszawy i Poznania, którzy na agresywnej antykatolickiej ideologii promującej zboczenia i upadek obyczajów zbijają kapitał polityczny. A wszystko to odbywa się ze wsparciem liberalnej prasy. Obok marszów równości drugim kierunkiem natarcia są zajęcia z edukacji seksualnej w szkołach. Pokazuje się tam dzieciom pornografię i manipuluje ich uczuciami.
Po pierwsze, nie cudzołóż
Prawda jest taka, że w marszach równości uczestniczą dziesiątki tysięcy ludzi, a organizatorzy poruszają się autokarami. Mniejsze marsze są wspierane kilkutysięcznymi dotacjami ze strony zajmujących się prawami LGBT+ fundacji, a wolontariusze otrzymują kilkudziesięciozłotowe diety w dniach wykonywania swojej pracy. Samorządowcy w całej Unii Europejskiej, niezależnie od barw politycznych, deklarują poparcie dla równych praw osób LGBT+ i wspierają akcje prorównościowe, takie jak parady równości. Prezydenci Trzaskowski i Jaśkowiak zachowują się tak samo jak włodarze innych dużych i małych miast w Europie.
Natomiast jeśli chodzi o edukatorów seksualnych w szkołach, to faktycznie – poziom tych zajęć bywa niski, co jest naturalną konsekwencją represjonowania i marginalizacji edukacji seksualnej. Gdyby szkoły otwarcie i aktywnie poszukiwały dobrych nauczycieli, miałyby z pewnością lepszą kadrę. Lepsza jednak słaba edukacja seksualna niż żadna, a już szczególnie w kraju, gdzie pierwszą rzeczą, jakiej dowiadują się dzieci na temat życia płciowego, jest zakaz „cudzołożenia”. Kontakt z księżmi i z kościelnym przekazem na temat płci z pewnością jest dla rozwoju emocjonalnego i moralnego bardzo niekorzystny.
Tym, co czyni „Inwazję” wyjątkowo obrzydliwą, nie są powtarzane w kółko kłamstwa i oszczerstwa, lecz coś, co odróżnia ten reportaż od innych materiałów emitowanych w mediach publicznych. A chodzi o dwie sprawy. Po pierwsze, autorzy dopuścili się najbardziej odrażającego nadużycia, typowego dla skrajnie agresywnych organizacji fundamentalistycznych, polegającego na insynuacji, że poparcie dla postulatów prawa do zawierania małżeństw jednopłciowych jest drogą do legalizacji pedofilii. Po drugie, autorzy reportażu uciekli się do metod stosowanych i dopuszczalnych wyłącznie w odniesieniu do środowisk przestępczych, a mianowicie „wcielenia” połączonego z pozyskiwaniem nagrań audio i wideo z ukrycia.
Wroga inwazja w podstępnych zamiarach
Pracownicy medium publicznego, jakim jest TVP, urządzili mistyfikację polegającą na tym, że dziennikarka udawała wolontariuszkę Kampanii Przeciwko Homofobii i ze wsparciem kolegów dokonywała nagrań, które następnie bez zgody nagranych osób wykorzystano w reportażu. Samo w sobie jest to postępowanie obrzydliwe i zdradzieckie. Media publiczne mają obowiązek stać na straży wartości konstytucyjnych, a więc bronić równości i piętnować wszelką dyskryminację. Można nie zgadzać się z takimi czy innymi formami walki o szacunek dla osób LGBT, ale nie można, będąc dziennikarzem mediów publicznych, postępować jak podstępny wróg działaczy społecznych o ten szacunek walczących. Co innego krytyka, dyskusja, polemika, a co innego podstępne wdzieranie się w prywatność działaczy, wroga inwazja w podłych zamiarach, urządzanie opartej na kłamstwie i manipulacji nagonki na legalne organizacje i zohydzanie wskazanego przez rządzącą partię środowiska. A tego wszystkiego dopuściła się właśnie TVP.
Pomimo starań, aby zdobyć kompromitujące nagrania, akcja właściwie spaliła na panewce. Udało się zaledwie nagrać dziewczynę śmiejącą się z jakichś żałosnych dewocjonaliów, którymi ktoś handluje w sieci, oraz inną młodą kobietę, która jako edukatorka seksualna pochwala pokazywanie dzieciom pornografii celem wyjaśnienia im, że nie ma materiałów nienadających się do oglądania, a jedynie należy przyjąć wobec nich właściwą postawę. Powiedziała też, że czasami trzeba brać dzieci „podstępem”, zaznaczając, że użyła tego słowa niedosłownie. Naprawdę słabo jak na latanie z ukrytą kamerą.
Zapewne właśnie to draństwo, jakim jest ukryta kamera używana w celu kompromitowania na zamówienie polityczne środowisk aktywistów LGBT+ (a pośrednio całej społeczności), przesądziło o wygranych Kampanii Przeciwko Homofobii przed warszawskim sądem. Nieczęsto zdarzają się w tych czasach chwile triumfu. Dziś jednak możemy powiedzieć, że „są jeszcze sądy w Berlinie”. A nawet w Warszawie.