Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

„Wiącek, przywróć Machińską”. Korespondencja z protestu przed siedzibą RPO

Protest w siedzibie RPO dot. odwołania Hanny Machińskiej Protest w siedzibie RPO dot. odwołania Hanny Machińskiej Norbert Frątczak / Polityka
„Chodź rzeczniku, obywatel czeka” – gdy kilkadziesiąt osób skandowało te słowa w holu Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, pełniący tę funkcję Marcin Wiącek miał przebywać poza budynkiem. Z zawieszonym, niczym strzelba, pytaniem o powody odwołania jego zastępczyni Hanny Machińskiej obywatele postanowili zaczekać na miejscu.

„Przywróć ją” – skandowali w czwartek zebrani przed biurem RPO w Warszawie. Wśród nich reżyserka Agnieszka Holland, poprzedni rzecznik Adam Bodnar i prokurator na celowniku władzy Ewa Wrzosek. A także sędziowie i adwokaci, przedstawiciele inicjatyw Wolne Sądy i Iustitia, społecznicy z Grupy Granica, Obywatele RP i Polskie Babcie. No i zwykli ludzie, niezrzeszeni w żadnej organizacji, ale szczerze oburzeni decyzją RPO Marcina Wiącka, który odwołał Hannę Machińską z funkcji swojej zastępczyni.

Dla Wiącka mieli taki przekaz: „Miałeś być rzecznikiem, nie namiestnikiem”. Tak się krzyczało pod siedzibą RPO, a później, przez brak reakcji rzecznika, także w środku. Jakiej reakcji oczekiwali manifestujący? Chcieli poznać powody, dla których odwołano dotychczasową zastępczynię. Z powodu braku konkretów w tej sprawie ludzie zaczęli snuć podejrzenia, skądinąd dość uzasadnione, że dr Machińska straciła posadę przez swoje zaangażowanie w sprawy uchodźców i praworządności oraz osób represjonowanych podczas antyrządowych manifestacji. „Wiącek, mrugnij trzy razy, jeżeli Ziobro kazał ci to zrobić” – zachęcał napis na jednym z transparentów.

Czytaj też: Hanna Machińska odwołana z funkcji zastępczyni RPO

Smutna buźka dla Marcina Wiącka

Przed biurem RPO przez kilkadziesiąt minut sypały się peany na cześć dr Machińskiej. Wychwalano jej zaangażowanie i poświęcenie, wyprawy na komisariaty, do sądów, lasów na granicy polsko-białoruskiej i wszędzie tam, gdzie było podejrzenie łamania praw człowieka. „Pokazała, że nasza praca to nie tylko trzymanie się przepisów i formalności, ale też empatia” – mówili juryści. Adwokaci i sędziowie, którzy poznali ją osobiście, zachwalali obiektywizm. Natomiast Katarzyna Augustynek, czyli znana z warszawskich protestów opozycji Babcia Kasia, wspominała, jak Hanna Machińska zaproponowała – słysząc docinki policjantów na komisariacie, że kobieta odmawia telefonu do bliskich, bo nikogo nie ma – żeby następnym razem dzwoniła do niej.

Fot. Norbert FrątczakNorbert Frątczak/PolitykaFot. Norbert Frątczak

„Pamiętam dzień, gdy powołałem ją na stanowisko mojej zastępczyni” – mówił Adam Bodnar. I dodał: „To była jedna z najlepszych personalnych decyzji, jakie podjąłem”.

Słowa były ciepłe, ale powietrze nieszczególnie, a tłumek protestujących wciąż czekał na wyjaśnienia od prof. Wiącka. Poddawano w wątpliwość dobre intencje rzecznika, wyśmiewano wypowiedzi o chęci badań dotyczących praw człowieka („tych się przestrzega, a nie bada”), oczekiwano działań, które miałyby dowieść, że RPO po wyrzuceniu Machińskiej nie stanie się mniej obywatelski. „Stoimy przed siedzibą urzędu, który powinien być na wskroś obywatelski. Tym bardziej nie możemy zrozumieć, dlaczego ukrywane są powody odwołania pani rzecznik” – grzmiano. Stosunek do Marcina Wiącka dobrze wyrażał jeden z transparentów z jego podobizną, napisem „Ufałam panu” i smutną buźką.

Czytaj też: Marcin Wiącek: kim jest nowy RPO

Fot. Norbert FrątczakNorbert Frątczak/PolitykaFot. Norbert Frątczak

„My chcemy rzecznika!”

Po kilkudziesięciu minutach zapełniła się kartka z podpisami pod żądaniem przywrócenia Machińskiej. Podkreślano, że nie jest to prośba, bo niedawna zastępczyni RPO to osoba tego kalibru, że jej przywrócenie powinno być bezdyskusyjne i z automatu. Wysłano trzyosobową delegację, która miała zaprosić rzecznika Wiącka do złożenia wyjaśnień przed zgromadzonymi. Akcja zakończyła się niepowodzeniem, więc zarządzono: „idziemy”.

Już minutę później w holu Biura Rzecznika Praw Obywatelskich przy al. Solidarności stało kilkadziesiąt osób domagających się od ochroniarza wskazania drogi do osobistego biura rzecznika. Znów skandowano: „Przywróć Machińską” i „Hańba”. Oraz: „Chodź rzeczniku, obywatel czeka”.

Ochroniarz grzecznie wyjaśnił, że zaraz ktoś przyjdzie, ale zebrani odpowiedzieli, że nie chcą „kogoś”, tylko rzecznika. Zamiast niego przyszedł jego zastępca dr Valeri Vachev. Coś mówił, ale co – nie było słychać, bo jego słowa zagłuszały żądania tego jedynego rzecznika – Marcina Wiącka. „On zwalniał, niech on wyjaśnia” – krzyczano. W końcu zlitowano się nad bezradnym zastępcą i dano mu do rąk megafon. Uprzejmie wyjaśnił, że prof. Wiącek pracuje dziś poza budynkiem i że nie jest to wynikiem obecności tutaj zebranych. Dodał, że chętnie spotka się z delegacją teraz w swoim gabinecie. „Wszyscy jesteśmy delegacją” – usłyszał w odpowiedzi, więc nie pozostało mu nic innego, jak zapewnić, że niezwłocznie przekaże żądania szefowi. Na pytania, dlaczego zwolniono dr Machińską, odpowiedział, że jeszcze dziś, czyli w czwartek, RPO wyda oświadczenie, w którym wszystko wyjaśni. Do której godziny? Prawdopodobnie 18.

„To my poczekamy” – orzekli zebrani ucieszeni, że wreszcie mogą czekać w cieple. Zapewnili, że nikogo nie będą bić i są pokojowo nastawieni. „Przynajmniej do 15, później się zobaczy” – zażartował ktoś.

Czytaj też: RPO Marcin Wiącek. Trochę na lewą, trochę na prawą nóżkę

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną