Czy posyłać na religię, choć jesteśmy ateistami bądź niepraktykującymi katolikami?
Czy posyłać na religię?
Rodzice mają prawo wychowywać dziecko według standardów i hierarchii wartości reprezentowanych przez nich samych. Tak jak mają prawo nadać mu wybrane przez siebie imię. Nie znaczy to wcale, że kiedyś to imię będzie się dziecku podobać i że nie wpadnie na pomysł, żeby używać innego.
Jeśli rodzice są ateistami, nie wydaje się właściwe wysyłanie dziecka na religię. Gdyby wysłali je wbrew sobie, tylko dlatego, że jego koledzy chodzą, i ze strachu, że będzie czuło się inne, wyizolowane czy napiętnowane, to znaczy, że od wczesnych lat życia uczyliby je konformizmu.
Niechodzenie na szkolną religię w kraju, gdzie 90 proc. ludzi uważa się za katolików, niewątpliwie nie jest łatwe. Zwłaszcza że zamiast po lekcjach lub przed religia najczęściej jest w środku dnia. Co ma wówczas robić nasze dziecko? Przeważnie jest kierowane do świetlicy, czasem do pracowni komputerowej. Najczęściej traci czas.
Trzeba być przygotowanym, że dziecko niechodzące na religię poczuje się, niestety, wyobcowane z grupy i że będzie to dla niego dotkliwe przeżycie. Warto więc zrobić sobie małą powtórkę z wiedzy biblijnej i dziejów chrześcijaństwa i przygotować się na rozmowy z dzieckiem; zaspokoją one jego naturalną ciekawość, co na tej religii się dzieje?
Jeśli rodzice określają się jako „niepraktykujący katolicy”, czyli deklarują przynależność do wyznania, to fakt, że ich dzieci chodzą na religię, jest jak najbardziej naturalny. Pod jednym warunkiem: rodzic będzie musiał zacząć praktykować, jeśli nie chce wychować dziecka w akceptacji zakłamania i iluzji. Dziecko będzie się domagało chodzenia do kościoła, żeby spełniać normy nauczane na lekcjach religii.