Gala nagrody Grand Press, przyznawanej autorom najlepszych materiałów dziennikarskich opublikowanych w danym roku, odbyła się 13 grudnia. Impreza obejmuje również przyznanie tytułu Dziennikarza Roku, którego wyłania 66 polskich redakcji prasowych, radiowych, telewizyjnych i internetowych. Dla środowiska piszącego Grand Pressy są jak Boże Narodzenie – rytmizują rok pracy i spajają branżową wspólnotę, nominacje traktowane są trochę jak barometr „tego, co ważne”, choć same wyróżnienia mają przede wszystkim podkreślać wagę warsztatu i kompetencji. Autorzy spoza głównego nurtu, którzy dostają nominacje niespodzianki, zwykle nie spodziewają się statuetki (w tym roku po raz pierwszy nie były czysto wirtualne, pojawiły się na scenie pod postacią srebrnych stalówek) – dla nich nagrodą jest docenienie śmiałości ujęcia ważnego tematu, poniekąd zgodnie z zasadą wyłożoną przez Tomasi di Lampedusę, że „wiele musi się zmienić, aby wszystko pozostało takie samo”.
Grand Niespodzianka
W 2022 r. takie nominacje dostali m.in. Maciej Jakubowiak z „Dwutygodnika” za tekst o upiorności polskiej akademii, Jakub Janiszewski i Martyna Osiecka z TOK FM za audycję przewrotnie oswajającą zjawisko niebinarności („Czy Jacek Dukaj wie, że jest praojcem polskich neutratywów?”) czy Agnieszka Szpila, pisarka, za kontrowersyjny materiał „Gdzie są te dzieci? W dupie!” o opiece nad niepełnosprawnymi dziećmi (ukazał się na łamach „Krytyki Politycznej”).
I nastąpiła niespodzianka: Agnieszka Szpila wygrała w kategorii „publicystyka”. Nagrody nie przyjęła, tłumacząc ze sceny: „Dziękując jury, dziękując wszystkim państwu za przeczytanie tego tekstu, niestety nie mogę tej nagrody przyjąć. Cytując słowa osoby, która tej przemocy dopuściła się wobec mnie: musiałabym się tego całe życie wstydzić”. Choć w świetle tekstu „Gdzie są te dzieci? W dupie!” można się było spodziewać, że nie przyjmie wyróżnienia, słowa o wstydzie czy przemocy mogły zaskakiwać.
Kilka dni później na stronie „Krytyki Politycznej” ukazał się wywiad ze Szpilą zrobiony przez Sławka Blicha („Dlaczego nie przyjęłam Grand Pressa”), w którym autorka tłumaczy powody swojego wzburzenia. Nie zakładając, że dostanie statuetkę, zadzwoniła w dniu gali do Andrzeja Skworza, naczelnego magazynu „Press” i inicjatora nagrody. Podziękowała za nominację i wystąpiła z prośbą o czas na scenie, by przybliżyć środowisku problem przedstawiony w tekście. Skworz odmówił, a sam telefon uznał za naciski, by przyznać Szpili nagrodę. Jego reakcja sprawiła, że autorka zamarła i nie była w stanie wydać z siebie głosu.
Grand Odcisk
W wywiadzie dla „Krytyki” Szpila opisuje to barwnie i przekonująco, choć najbardziej przekonujące są komentarze udostępniających tekst kobiet, które z zatrważającą regularnością przyznają, że są im znane podobne doświadczenia, w tym Magdaleny Kicińskiej czy Katarzyny Wężyk. Tu dodam, że słowa: „Straciłam głos, chyba pierwszy raz w życiu, zaczęłam się trząść i popłakałam się jak mała dziewczynka. (…) Pod wpływem Skworza, tego, w jaki sposób do mnie mówił i co mówił, zaczęłam rozpadać się na kawałki. Zamurowało mnie. Nie mogłam wypowiedzieć ani słowa...” – rezonują z wieloma moimi doświadczeniami, też zapisanymi głęboko w ciele.
Inne kobiety, m.in. Aleksandra Klich czy reporterka i reżyserka Karolina Domagalska, wyraziły solidarność i zdumienie postawą red. Skworza. On sam wydał oświadczenie, z mocą podkreślając, że znalazł w wywiadzie ze Szpilą „tylko jeden prawdziwy cytat” z siebie („Otóż pani się myli: pani nie myśli o ludziach, tylko o sobie”).
Mówi się, że najgorszą rzeczą, jaką mężczyzna może zrobić kobiecie, to ją zabić, a najgorszą rzeczą, jaką kobieta może zrobić mężczyźnie, to go ośmieszyć. Skworz doprowadził Szpilę do tego, że „zamarła”, „zamurowało ją”, poczuła się unieważniona: „Pod ciężarem rozmówcy zaczęłam powątpiewać w siebie, w swoją rację, zaczęłam się wstydzić tego, że mogłam sobie w ogóle pomyśleć, że mam jakieś prawo do zadzwonienia do pana przewodniczącego w tej sprawie”. Z kolei Szpila sprawiła, że Skworzowi przypomniał się dawny epizod, w którym to on się ośmieszył, „dorywając się” do mikrofonu i dziękując za nagrodę, której ostatecznie nie dostał. Więc coś tu jest na rzeczy, ewidentnie wzajemnie weszli sobie na odciski.
Grand Nieporozumienie
Ostateczny dowód niewspółmierności kobiecych i męskich doświadczeń dał Skworz w swoim oświadczeniu, pisząc: „Agnieszka Szpila mówi: »Wciąż przeżywam skutki tej rozmowy, odczuwam je przede wszystkim w ciele. Wszystko mnie boli. Czuję się brudna, opluta, zhańbiona«. Czy ktoś, kto tak się poczuł podczas rozmowy, drugi raz dzwoni do swojego oprawcy, by narazić się na to samo? A jednak kilka godzin przed galą Agnieszka Szpila znów zadzwoniła, by kolejny raz negocjować długość swojego wystąpienia”.
Oczywiście, że zadzwoniła, przekonana o słuszności swojej sprawy. Gdybym nie znała realiów organizowania gali tego typu, też bym zadzwoniła. To przecież ważne.
Dzięki tabelce poniżej dobrze widać, że pisarka i redaktor żyją tak naprawdę w dwóch różnych światach, rozmawiają o zupełnie innych rzeczach i nie mają absolutnie żadnych szans na porozumienie. Problem w tym, że te światy nie spotykają się przypadkiem.
Agnieszka Szpila |
Andrzej Skworz |
„Andrzej Skworz od samego początku naszej telefonicznej rozmowy zachowywał się po chamsku” |
„Nie użyłem wulgaryzmów” |
„Zadzwoniłam do przewodniczącego Skworza z prośbą o przyznanie mi półtorej minuty na działanie społeczne o charakterze performatywnym, polegające na rozdaniu dziennikarzom śledczym kilku grubych tematów związanych z tragiczną sytuacją OzN i ich opiekunów w Polsce” |
„Wciąż nie rozumie, jaką nagrodę jej przyznano i na jaką scenę trafiła” |
„Kompletnie nie liczyłam na to, że zdobędę tę nagrodę” |
„Przez ponad ćwierć wieku przewodniczenia konkursowi Grand Press nie dostałem nigdy telefonu od osoby, która przed głosowaniem jury na swój materiał lobbowałby w jego sprawie. Dziennikarze rozumieją, że byłoby to złamanie standardów konkursu, które może grozić wykluczeniem z niego”. |
Wykluczenie kobiet ze sfery publicznej wyraża się np. w jasnej dla mężczyzn rytualizacji dużej jej części (a nagrody i gale to jedne z najważniejszych rytuałów). Z kolei te same mechanizmy kobiety dopuszczają do głosu tylko okazjonalnie, co popycha nas do radykalnych gestów, by dostawszy się do „mikrofonów”, jak najgłośniej zwracać uwagę na ważne dla nas tematy. Wykluczenie kobiet, jak pisze feministyczna filozofka Kate Manne, ma swoje zbrojne ramię w postaci mizoginii i seksizmu. Jako kobiety doświadczamy ich, wiedząc zarazem, że mężczyźni czy inne kobiety sięgają po nie bezrefleksyjnie i często nieświadomie – w męskim świecie natomiast ważne jest „panowanie nad sobą”, zwykle sprowadzone do tego, że „nie używa się wulgaryzmów”.
Zmiany społeczne i trudny, ale niepowstrzymany „awans” kobiet w kolejnych męskich obszarach (a jak pokazują choćby nominacje do Grand Pressa, dziennikarstwo jest nadal zdominowane przez mężczyzn) sprawiają, że coraz częstsze są spotkania, zderzenia i zgrzyty, gdy jakaś pani nie chce grać w rytualne męskie gry. Od kilku lat, a dokładnie od pierwszej fali #MeToo, kobiety odkryły, że nie są w tych zderzeniach same, a solidaryzując się z innymi kobietami, mają szansę ugrać potężną zmianę społeczną. Dlatego dziennikarki wyrażające solidarność z Agnieszką Szpilą dodają hasztag #NigdyNieBędzieszSzłaSama.