Justyna Wydrzyńska skazana za pomoc w aborcji. To już drugi wyrok PiS na kobiety
Wyrok po prawie rocznym procesie brzmi: „winna udzielenia pomocy Annie przez przekazanie paczkomatem mizoprostolu”. Kara to osiem miesięcy ograniczenia wolności przez wykonywanie nieodpłatnej pracy w wymiarze 30 godz. miesięcznie.
Warszawski sąd po raz pierwszy nie wpuścił części mediów na salę rozpraw „z powodu braku miejsc”. Uzasadnienie wyroku zostało utajnione.
„Oskarżona chlubi się przestępstwem”
Za wysłanie tabletek osobie w potrzebie według polskiego prawa grożą nawet trzy lata więzienia. Prokuratura wnioskowała o ukaranie Justyny Wydrzyńskiej „ograniczeniem wolności w postaci wykonywania kontrolowanych prac społecznych przez 10 miesięcy, w wymiarze 25 godzin miesięcznie” oraz wpłatę 10 tys. zł nawiązki na rzecz funduszu pomocy penitencjarnej i obarczenie kosztami postępowania. „Stopień społecznej szkodliwości należy ocenić jako znaczny, biorąc pod uwagę naruszone dobro – życie w okresie prenatalnym” – mówił w czasie mowy końcowej prokurator.
Ordo Iuris wniosło o rok pozbawienia wolności dla Justyny Wydrzyńskiej. Bo „oskarżona chlubi się przestępstwem”.
Wyrok skazujący w procesie Justyny Wydrzyńskiej należy odczytać jako represje i dalszy krok w ograniczaniu praw kobiet. Jako – dosłownie i w przenośni – kolejny wyrok PiS na kobiety. Władza właściwie znowu zaostrza prawo antyaborcyjne, ale nie chce wziąć za to politycznej odpowiedzialności. Dlatego po raz kolejny wysługuje się sądem.
Okoliczności tej sprawy przemawiały za tym, by uznać to, co zrobiła aktywistka Aborcyjnego Dream Teamu, za działanie o znikomym stopniu społecznej szkodliwości. Wydrzyńska odpowiedziała na prośbę o pomoc w czynności niebędącej przestępstwem (własna aborcja nie jest karalna), a aktywistka nie działała z własnej inicjatywy, tylko na wyraźną prośbę osoby w niezwykle trudnej sytuacji życiowej i osobistej.