Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Kościół przegina na rekolekcjach. Za dużo przemocy, za mało refleksji

Teatr odgrywa ważną rolę we wzmacnianiu przekazu wychowawczego. Teatr odgrywa ważną rolę we wzmacnianiu przekazu wychowawczego. Daniel Adamski / Agencja Wyborcza.pl
Skończyły się czasy poklepywania uczniów po ramieniu i mówienia do nich językiem ewangelii. Wydarzenia, które rozegrały się 27 marca podczas rekolekcji w toruńskim kościele św. Maksymiliana Kolbego, dowodzą, iż księża szukają nowych pomysłów, jak trafić z religijnym przekazem do młodzieży.

Jednak seksualizowanie przekazu moralnego, posługiwanie się wulgarnym językiem w świątyni, nieomal zaglądanie w majtki roznegliżowanej nastolatce, eksperymentowanie z przemocą seksualną – nawet jeśli to było tylko przedstawienie teatralne, a nie prawdziwa relacja ze skutków prowadzenia grzesznego życia – jest mocnym przegięciem. Kościół przegina w poszukiwaniu nowoczesnych środków ewangelizacyjnych, które trafiłyby do serc współczesnych nastolatków.

Nikt chyba się nie spodziewał, że podczas rekolekcji młodzież licealna będzie pić nauki moralne nie z wody życia, którą jest życie i droga Jezusa Chrystusa, lecz ze ścieku, jakim było intelektualnie niejasne, etycznie mętne, estetycznie wstrętne, po prostu błędne przedstawienie teatralne. Na zaproszenie organizatorów rekolekcji, czyli toruńskiego duchowieństwa, do kościoła przybyła grupa teatralna ELO (Ewangelizacyjny Licheński Ośrodek), która specjalizuje się w docieraniu z przekazem religijnym do młodych osób.

Przedstawienie oglądał tłum nastolatków

Tym razem także ludzie teatru religijnego mocno przegięli, odegrali bowiem w miejscu sakralnym scenę sadomasochistyczną (postać grana przez młodą aktorkę była poniżana słowami: „Zamknij ryj, szmato! Ty nie jesteś człowiekiem, rozumiesz?! Jesteś moim kundlem”; aktorka była też mocno roznegliżowana, atakujący mężczyzna szarpał ją i ciągnął na smyczy jak psa). Przedstawienie oglądał tłum nastolatków, gdyż diecezja toruńska zdecydowała się zorganizować wspólne rekolekcje dla wszystkich uczniów szkół ponadpodstawowych, którzy chodzą na lekcje religii (niech zobaczą, że nie wszyscy zrezygnowali). W opinii ks. Andrzeja Kobylińskiego była to bluźniercza scena odgrywana w miejscu kultu religijnego. „W świątyni nie ma miejsca na przemoc, sadyzm i pornografię” (podaję za Wp.pl).

Teatr odgrywa ważną rolę we wzmacnianiu przekazu wychowawczego. Nic więc dziwnego, że duchowni sięgają po ten środek oddziaływania. Powinni jednak pamiętać, że zamienianie świątyni Boga w świątynię Melpomeny, muzy tragedii, jest bardzo ryzykownym przedsięwzięciem. Nawet w szkole nie zdecydowałbym się na urozmaicanie lekcji kontrowersyjnymi scenkami dramatycznymi w sali lekcyjnej, lecz kazałbym młodzieży przenieść się do pomieszczenia teatralnego. Wcześniej ustaliłbym, czy przekaz teatralny jest odpowiedni dla wieku widzów. Organizatorzy toruńskich rekolekcji ewidentnie zaniedbali kontrolę pedagogiczną. Powinni pamiętać, że w relacjach nauczyciel–uczeń cel nie uświęca środków.

Organizatorzy toruńskich rekolekcji nie zauważyli też ważnej zmiany, jaka nastąpiła po likwidacji gimnazjów i przywróceniu czteroletniego liceum. Otóż licealiści nie są już, jak było dawniej, prawie dorosłymi osobami. W klasach pierwszych – przypominali wielokrotnie dyrektorzy podczas posiedzeń rad pedagogicznych – są osoby nawet 14-letnie (w wieku 6. lat poszły do podstawówki). W związku z tym należało zmienić metody wychowawcze i jeszcze bardziej kontrolować przekaz, jaki kierujemy do licealistów. Niedawno otrzymałem propozycję zabrania klasy na przedstawienie „Otella” Szekspira (mamy tam scenę mordowania żony poduszką, poprzedzoną długim monologiem tytułowej postaci o niewierności kobiet). Choć sam chętnie obejrzałbym tę sztukę, wpierw sprawdziłem, do jakiego widza jest kierowana. Gdy okazało się, że powyżej 15. roku życia, musiałem zrezygnować. W klasie pierwszej, kiedy omawia się dzieła Szekspira, są także osoby 14-letnie.

Przemoc zafundowana w murach świątyni

Nie ma znaczenia, że młodzież doświadczyła o wiele bardziej wulgarnych przedstawień, filmów i gier komputerowych, więc scena duszenia żony poduszką to nic w porównaniu z przemocą na ekranie. Czym innym jednak jest oglądanie przemocy w warunkach rozrywki, w domu czy w kinie, a czym innym przemoc zafundowana w murach świątyni i pod przykrywką ewangelizacji. Tak samo robi różnicę wulgarna scena, do oglądania której zachęca nauczyciel w ramach nauki szkolnej, od wulgarności, którą bez kontekstu wychowawczego ogląda nastolatek z własnej woli. Gdy ogląda w domu, w każdej chwili może przerwać, zmienić kanał, natomiast w szkole czy w kościele poddany jest presji prowadzącego i grupy.

Pamiętam, jak bez mojej wiedzy uczeń przyniósł do szkoły siekierę i koniecznie chciał odegrać na lekcji scenę zabijania lichwiarki, bohaterki „Zbrodni i kary” Dostojewskiego. Choć uczniowie mieli co najmniej 16 lat, nie pozwoliłem na to. Sala lekcyjna to nie jest miejsce, aby wychowywać i uczyć przy pomocy siekiery. Te treści możemy, czemu nie, zobaczyć na filmie albo w teatrze, ale nie będziemy oglądać cierpienia ofiary na odległość ręki, nie będziemy jej macać oczami ani wdychać zapachu potu. Choć symulacja walenia siekierą w potylicę Alony Iwanowny ma wielką wartość estetyczną, więc na pewno zostałaby zapamiętana przez młodych widzów, zrezygnowałem z tej możliwości. Wielki cel nie uświęca bowiem ohydnych środków. Uczniowie zapamiętali tylko, że zabrałem dzieciakowi siekierę, więc sceny mordowania lichwiarki w „Zbrodni i karze” nie było. No trudno!

Aktorstwo cieszy się wielkim zainteresowaniem wśród dzieci i młodzieży. Wiele osób chce grać. W szkole koło teatralne otrzymuje opiekuna, którego zadaniem jest hamować zapędy dzieciaków do stosowania najmocniejszych środków wyrazu. Młodzi aktorzy nie dysponują jeszcze warsztatem aktorskim, zastępują więc jego brak mocnymi środkami wyrazu. Chętnie krzyczą na scenie, stosują przemoc i nagość. Nieraz nie rozumieją, gdy zwraca im się uwagę, że krzyk nie musi być wrzaskiem, a bicie nie powinno być tak dosadne, zaś nagość aż tak wyuzdana. Młodzi aktorzy dobrze się bawią, gdy stosują mocne środki wyrazu, natomiast publiczność – a nie są nią przecież wytrawni krytycy awangardowych przedstawień, lecz rówieśnicy – bywa skonsternowana. Nigdy więc przedstawienia grane przez amatorów nie nadają się do pokazania w sali lekcyjnej, czyli w szkolnym sacrum, lecz zawsze należy wystawiać sztukę w pomieszczeniu teatralnym. Gdy takiego nie ma, może lepiej wcale.

Rekolekcje nie są tylko obrzędem religijnym

W początkach pracy nauczycielskiej zaprosiłem do sali lekcyjnej aktora, aby odegrał demoniczne sceny z „Dziadów” Mickiewicza. Nie wiedziałem jednak, że aktor, zawodowiec, wykona ustalone sceny interaktywnie. Kiedy niespodziewanie wyrwał z krzesła spłoszoną nastolatkę i zaczął jako demon wstępować w jej duszę, a klasa zamarła ze strachu, przedstawienie musiało zostać przerwane. Lekcja była hospitowana przez dyrekcję, więc nadarzyła się okazja, aby ją omówić pod względem metodycznym i pedagogicznym. Choć przerwanie makabrycznych zapędów demona oznaczało znaczną stratę estetyczną, to z punktu widzenia wychowawczego było konieczne.

Wniosek wyciągnęliśmy – nadzór pedagogiczny i ja – że głównym widzem scenki teatralnej na lekcji musi być zawsze nauczyciel. Nie można rzucać młodzieży przedstawienia jak małpie orzeszków: masz i ciesz się, a prowadzący zajęcia wycofa się i odpocznie. Nauczyciel musi sumiennie oglądać, co robią aktorzy, i w razie czego interweniować, nawet przerwać scenę. Organizatorem toruńskich rekolekcji były osoby, którym zabrakło pedagogicznego przygotowania, wychowawczej troski. Zawierzyły one grupie teatralnej z Lichenia, że zrobi młodym widzom dobrze, pokazując, do jakich skutków prowadzi grzeszne życie. Teraz księża przepraszają za to, co się stało, ale mam wątpliwości, czy rozumieją istotę błędu. Rekolekcje nie są tylko obrzędem religijnym. To jest wydarzenie o charakterze pedagogiczno-religijnym, dlatego musi być przygotowane ze znajomością sztuki pedagogicznej i z respektowaniem stopnia dojrzałości jego uczestników. Księża powinni współpracować z wytrawnymi pedagogami, inaczej podobne błędy będą się powtarzać.

Księżom potrzeba przygotowania pedagogicznego

Żyjemy w kulturze medialnej przemocy i wulgarnego słowotoku, który płynie zewsząd. Wielu ludziom może się więc wydawać, że takim językiem należy mówić do uczniów i takie obrazy trzeba im pokazywać, inaczej nie zrozumieją. Jest jednak całkowicie odwrotnie. Im bardziej wulgarny robi się świat, tym istnieje większa potrzeba, aby pokazywać dzieciom i nastolatkom przekaz wolny od przemocy. Są takie sfery, np. szkolna, religijna, gdzie wzniosłe zasady wciąż obowiązują, a należący do tych sfer dorośli nie potrzebują używać pięści, krzyku czy obelg, aby wychowywać czy umoralniać. Dlatego „zeszmacenie” miejsca sakralnego, do czego doszło w czasie toruńskich rekolekcji, to katastrofa pedagogiczna. To parodia rekolekcji, to niezrozumiałe wariactwo edukacyjne, to moralny obłęd, którego należy natychmiast zaniechać.

Żyjemy w kryzysie pedagogiki religijnej w Polsce. Efektem tego są coraz bardziej spektakularne upadki i porażki wychowawcze osób duchownych. Nauczyciele i nauczycielki religii będą przeginać, żeby się ratować przed obojętnością wychowanków, przed masową ucieczką nastolatków z lekcji religii. Tym, co są obecni na katechezie, będzie się więc fundować kontrowersyjne metody, byle tylko zechcieli pozostać w łączności z Kościołem. Nieraz więc będziemy dowiadywać się o takich koszmarkach, jak owo sadomasochistyczne przedstawienie w kościele podczas rekolekcji dla uczniów szkół ponadpodstawowych w Toruniu.

Koszmarne metody wychowawcze to dowód braku profesjonalizmu katechetów, oni bowiem odpowiadają za formułę rekolekcji. Przeproszenie proboszcza czy biskupa nie wystarczy. Należy z tego zdarzenia wyciągnąć wniosek, że księża i inni przedstawiciele religii, zanim pozwoli się im sprawować jakąkolwiek pieczę nad dziećmi, muszą zdobyć solidne, świeckie przygotowanie pedagogiczne. Wiedza teologiczna, jak widać, nie wystarczy. Sprawdzian z predyspozycji psychicznych też by się przydał.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną