„Lex Czarnek 3.0”. Więcej władzy dla kuratorów oświaty. Będą mogli zamykać szkoły niepubliczne
Dokument ten po pisowskich nowelizacjach, które w piątek 16 czerwca zostały przegłosowane w Sejmie, staje się coraz bardziej szkodliwy dla nauczycieli. Wszyscy zwrócili uwagę na przywrócenie prawa do wcześniejszej emerytury, tzw. stażowej, tymczasem nie tylko to się zmieniło. Znowu więcej władzy otrzymują kuratorzy oświaty, natomiast dyrektorom oraz radzie pedagogicznej zostaje już bardzo niewiele. Może nawet tylko tyle, jakiego koloru będą ściany w salach lekcyjnych. Oczywiście kolor tęczowy odpada.
Więcej władzy dla kuratorów
Najnowszy projekt posłów PiS został nazwany przez opozycję „lex Czarnek 3.0”. Łudząco bowiem przypomina zmiany, jakie już dwa razy nieskutecznie próbował wprowadzić do prawa oświatowego minister edukacji i nauki. Tym razem nie jest to rzekomo pomysł Czarnka, lecz posłów PiS. Przegłosowana przez Sejm ustawa trafi teraz do Senatu.
PiS chce, aby kuratorzy oświaty mieli znacznie większą władzę nad szkołami niepublicznymi. Przed zmianą przedstawiciel ministra edukacji w terenie kontrolował jedynie, czy szkoły niepubliczne, podobnie jak publiczne, realizują podstawę programową i dbają o dobro dzieci. Projekt zakłada, że jeśli dyrektor szkoły niepublicznej nie będzie się stosować do wytycznych pisowskiego rządu, kurator będzie mógł nieposłuszną placówkę wykreślić z listy. Oznacza to jej likwidację.
Jak powiedział poseł PiS Tomasz Zieliński, celem zmian jest stworzenie skutecznego nadzoru nad niepubliczną oświatą. Do tej pory placówki tego typu wymykały się pisowskiej kontroli. Dyrektorzy nie odbierali telefonów od kuratora, nie pokazywali dokumentów, których domagał się nadzór, byli po prostu niezależni. Tłumaczyli się tylko z realizacji podstawy programowej, a nie np. z tego, jakie organizacje zapraszają na spotkania z dziećmi.
Z tego, kogo zapraszają do szkoły, tłumaczyli się tylko przed rodzicami i uczniami, a nie przed kuratorem. Teraz ta niezależność niepublicznej oświaty ma się skończyć. Wg projektu nieposłuszna szkoła będzie miała 7 dni, aby rozpocząć wykonywanie poleceń kuratora. Jeśli się nie podporządkuje, kadra może pakować manatki, zaś uczniowie powinni szukać nowego miejsca nauki. Oświata niepubliczna – ostatni bastion niezależności pedagogicznej – odchodzi do lamusa.
Kurator, czyli człowiek PiS w terenie
Nikt rozsądny nie kwestionowałby prawa kuratorów do sprawowania nadzoru nad niepubliczną oświatą, gdyby tym urzędnikom chodziło tylko o sprawy pedagogiczne. Tak jednak nie jest. Kurator oświaty jest ramieniem PiS w terenie, zaufanym człowiekiem rządzącej partii, posłańcem Czarnka i wykonawcą jego poleceń. Zadanie kuratora polega na dopilnowaniu, aby szkoły wprowadzały do programu nauczania i wychowywania pisowskie wartości. Tak chociażby pojmuje swoje zadania małopolska kurator oświaty Barbara Nowak, z czym zresztą w ogóle się nie kryje. Nowe prawo ma pozwolić Barbarze Nowak wypełniać partyjne zadania także w szkołach niepublicznych.
Dyrektorzy szkół publicznych nie kopią się z PiS, gdyż wisi nad nimi bat kuratora, są nieustannie kontrolowani i nadzorowani, a w razie potrzeby strofowani i przywoływani do porządku. Komu się to nie podoba, musi odejść ze stanowiska. Natomiast oświata niepubliczna, jak powiedział wspomniany poseł Zieliński, nie odbiera telefonów od kuratora. Gdy zmiana Karty Nauczyciela wejdzie w życie, takie sytuacje nie będą miały miejsca. Przetrwają tylko te szkoły niepubliczne, które będą w stałym i bliskim kontakcie z kuratorium oświaty. Może nawet same poproszą o kontrolę, która potwierdzi, że wypełniają co do joty wszystkie wytyczne władzy.
Bez takiego potwierdzenia szkole prywatnej lub społecznej trudno będzie planować przyszłość. Przecież w każdej chwili może zostać „eksomunikowana” przez kuratora oświaty, wykluczona ze społeczności szkół, którym władza ufa. Groźba skreślenia może okazać się bardzo skuteczna. Dyrektorzy takich placówek będą musieli dmuchać na zimne, będą musieli nauczyć się całkowicie nowego podejścia do zapowiedzianej i niezapowiedzianej wizyty z kuratorium. Jeśli jeszcze nie wiedzą, na czym to polega, niech wpadną do pierwszej lepszej szkoły publicznej, a wiele się nauczą.
Portret kochanego prezesa trzymamy w zanadrzu
W moim liceum jesteśmy bardzo do takiej kontroli przygotowani. Żeby „mucha nie siadała”, uczniowie sprezentowali mi, niby żartem, partyjny kubek PiS (podczas kontroli tylko w takim piję kawę). Innemu nauczycielowi dali poduszkę z wizerunkiem Jarosława Kaczyńskiego, aby wszyscy kontrolerzy widzieli, do kogo pedagodzy w tej szkole „się przytulają”.
Portret kochanego prezesa też trzymamy w zanadrzu, aby w odpowiedniej chwili wyciągnąć i powiesić. Gwóźdź już tkwi w ścianie i czeka. Można by myśleć, że uczniowie żarty sobie stroją z chęci przypodobania się szkoły partii rządzącej, ale nam wcale nie jest do śmiechu. Poprzednia dyrekcja odeszła z żalem na emeryturę, gdyż nie mogła znieść ciągłych kontroli z kuratorium i konieczności realizowania programów naprawczych. Teraz jesteśmy lepiej przygotowani, kurator powinien być zadowolony.
Zatem to nie są żarty nastolatków, lecz szczera troska osób, które rozumieją, kto w tym kraju pociąga za sznurki. Do tej pory PiS pociągał tylko za sznurki w szkołach publicznych, niebawem będzie manipulować także placówkami niepublicznymi. Na miejscu dyrekcji tych szkół już zamawiałbym dla rady pedagogicznej cały serwis kawowy ze sklepu partyjnego PiS, komplet poduszek z wizerunkiem prezesa oraz portrety najważniejszych osób w państwie. Jak kurator przyjdzie z kontrolą, będzie się czuł jak wśród swoich, jak w siedzibie własnej partii. A przecież tylko swoi mogą za rządów PiS czuć się bezpieczni. Natomiast na obcych, niezależnych zawsze jakiś kij się znajdzie. Nowe prawo będzie pozwalało nawet na likwidację placówki, która zapomniała, z kim powinna trzymać. Zresztą nie trzeba likwidować wszystkich takich szkół. Jedną się dla przykładu skarci, a reszta natychmiast zmądrzeje i „spisieje”.
Co z emerytowanymi nauczycielami
Żądzę władzy PiS nad oświatą jeszcze mocniej widać w projekcie emerytur stażowych. Zakłada on bowiem, że nauczyciele, którzy skorzystają z przywileju wcześniejszej emerytury (po 30 latach składkowych, w tym co najmniej po 20 latach pracy pod tablicą), będą mogli dorobić w szkole tylko za zgodą kuratora i maksymalnie na pół etatu. W innych zawodach mogą dorabiać bezwarunkowo, jedynie w edukacji muszą mieć pozytywną opinię pisowskiego urzędnika.
Ograniczenie pracy dla emerytów stażowych w oświacie można by zrozumieć, gdyby tłumy młodych nauczycieli pukały do drzwi szkół, prosząc o zatrudnienie, a miejsc dla nich nie byłoby z powodu obecności starych nauczycieli. Jest jednak odwrotnie, młodzi omijają ten zawód z daleka z powodu rażąco niskich wynagrodzeń, więc dyrektorzy zapełniają wakaty chętnymi do pracy seniorami. PiS chce, aby każdy emeryt stażowy był weryfikowany przez kuratora oświaty. Jest to ewidentnie weryfikacja pod względem ideologicznym. Być może trzeba będzie przyjść do kuratorium i okazać zaświadczenie od proboszcza, że jest się praktykującym katolikiem, inaczej wara od dzieci.
Gdyby rzeczywiście chodziło o problem społeczny, np. o konieczność zwolnienia miejsca dla młodych nauczycieli, wtedy zgodę na zatrudnianie emerytów powinien wydawać organ prowadzący szkołę, a nie kurator oświaty. Kuratorium sprawuje nadzór pedagogiczny, czyli kontroluje kwalifikacje nauczycieli, sprawdza realizację podstawy programowej i przestrzeganie praw dzieci. Natomiast od walki z bezrobociem, gdyby w ogóle takie istniało w szkolnictwie, są inne urzędy, na pewno nie zajmuje się tym kuratorium.
Po co bawić się w ceregiele
Przyznanie kuratorowi prawa decydowania, którego emeryta szkoła może zatrudnić, a któremu musi odmówić, to kolejny krok w haniebnym procederze osłabiania władzy dyrektorów. W praktyce będzie to wyglądało tak, że dyrektor zostanie zmuszony do zatrudniania wyłącznie nauczycieli z polecenia kuratora. Po co więc bawić się w ceregiele, że dyrektor szkoły kogokolwiek zatrudnia? Niech umowy o pracę z nauczycielami od razu podpisuje kurator, a nie dyrektor szkoły.
Jak dyrektor ma się cieszyć autorytetem wśród pracowników, jeżeli musi za każdym razem pytać wyższą władzę, czy może zatrudnić seniora? Przecież zakrawa to na dyskryminację ze względu na wiek. A co takiego złego ma w sobie starszy człowiek, że trzeba słać zapytania do kuratorium, czy można – mimo braku młodszych chętnych – przyjąć go do pracy? Siwy włos się nie podoba czy łysina? Najpierw dyrekcja ze świecą będzie szukała kandydata do pracy w szkole, a gdy go wreszcie znajdzie, okaże się, że nie spodobał się kuratorowi, ponieważ…
No właśnie, na jakiej zasadzie kurator będzie jednego emeryta akceptował, a innego dyskwalifikował? Dobrze wiemy, o co chodzi w nowym prawie. Czarnek po prostu chce nauczycieli trzymać w garści. Zawczasu będą musieli dbać o to, aby nie narazić się PiS. Bo jak przejdą na emeryturę stażową, to zostaną objęci zakazem pracy w szkole. Kto wie, czy przy następnej nowelizacji Karty Nauczyciela posłowie PiS nie zaproponują, aby zgoda kuratora była wymagana nie tylko przy zatrudnianiu emeryta stażowego, ale objęła wszystkich chętnych do pracy w szkole.
Czarnkowi wydaje się, że znalazł skuteczny sposób na podporządkowanie sobie nauczycieli. Rzucił im emeryturę stażową, ale w tak niskiej wysokości, że będą musieli dorabiać. Zresztą natychmiast będą o to proszeni przez dyrektora szkoły, gdyż wakatów w oświacie PiS nie potrafi zlikwidować. Gdy świeżo upieczeni emeryci zgodzą się nadal pracować, wpierw będą musieli stanąć przed kuratorem oświaty, który oddzieli ziarno od plew, jednych postawi po swojej prawicy i pozwoli wrócić do szkół, a innych po lewicy. Tym każe iść precz. Innego sensu niż partyjny sąd nad nauczycielami nie widzę w tym, że kurator ma decydować, który emeryt stażowy może pracować w szkole, a który nie.
Jeszcze kilka takich poprawek w Karcie Nauczyciela i związki zawodowe będą musiały całkowicie zmienić nastawienie do tego dokumentu. Staje się on bowiem coraz bardziej Kartą Czarnka i jego ludzi, a nie zbiorem praw i obowiązków nauczycieli. Zamiast bronić dokumentu, który tak wiele uprawnień daje kuratorom oświaty, trzeba będzie z nim walczyć. Karty Nauczyciela, jaką znaliśmy z poprzednich lat, już nie ma.