Jest się o co bić. Samych pieniędzy ze składek członkowskich myśliwych jest ok. 50 mln zł w skali roku. Do tego majątek trwały, tereny, ośrodki hodowli zwierzyny (OHZ), nieruchomości, choćby 49 wypasionych siedzib zarządów okręgowych, zazwyczaj w centrum miasta (w Warszawie to kamienica na Nowym Świecie). – To są setki milionów złotych, a wszystko jest ze składek myśliwych, budowane od 100 lat, bo tyle ma PZŁ – mówi Rafał Malec, prezes Naczelnej Rady Łowieckiej. – A dziś przychodzi jakaś partia i chce tym wszystkim dysponować. To jest całkowite zawłaszczenie Polskiego Związku Łowieckiego przez Suwerenną Polskę.
Chodzi więc o kasę, ale nie tylko. Suwerenna Polska (dawniej Solidarna) na bazie PZŁ buduje dziś swoje struktury partyjne. Polski Związek Łowiecki ma blisko 3 tys. kół, 49 zarządów okręgowych, do tego OHZ (17 należy do zarządu głównego, a 30 do zarządów okręgowych). – W zarządzie głównym i w okręgowych oraz w OHZ są pracownicy etatowi, około 340 etatów, a to świetne miejsca dla nominatów partyjnych do wywianowania za związkowe pieniądze – mówi prezes Malec. – W ciągu dwóch lat wymieniła się kadra w ok. 70 proc. Nie zatrudni się merytorycznych pracowników, naukowców, biologów, tylko nominatów politycznych z Suwerennej Polski.
Swoją wdzięczność dla partii okażą w kampanii. Choćby zapewniając kiełbaski z dzika na festyn uświetniony obecnością lokalnego posła czy senatora. W dokumentach uzasadni się to promocją dziczyzny. Bo statut PZŁ przewiduje, że można pieniądze ze składek myśliwych przeznaczyć na cel związany z promocją łowiectwa. Tak było z cysterną gulaszu z dziczyzny (5 tys. porcji), którą ksiądz Tomasz Duszkiewicz i jego protegowana Marcelina Puchalska, prezeska Ekologicznego Forum Młodzieży, zawieźli Tadeuszowi Rydzykowi na urodziny Radia Maryja.