Ujawniona liczba spotkań jest ważna, bo zwolniony niedawno z aresztu ksiądz O. twierdził, że nie znał Zbigniewa Ziobry, zanim zaczął się starać o dotację z Funduszu Sprawiedliwości, który był w gestii ministra.
W Trybunale nie-Konstytucyjnym też zabawnie. Jak tak dalej pójdzie, to mgr Przyłębska wespół zespół z Piotrowiczem i Święczkowskim niedługo orzekną, że jakiś rozkład jazdy tramwajów jest niezgodny z konstytucją, bo ogranicza wolność obywateli przez zbyt rzadkie kursowanie w porze nocnej.
Słowa Tuska były skierowane nie tylko do „swoich”, lecz również do elektoratu PiS, przez który zostały zapewne przyjęte dobrze. A tego PiS bardzo nie lubi. Kongres partii Kaczyńskiego niezbyt się z kolei udał. Ale wyłania się z niego jasny plan sukcesji.
W Przysusze dokonała się fuzja PiS i Suwerennej Polski. Partie podpisały deklarację, mobilizując się wzajemnie do dalszej walki o władzę. Zjednoczenie prawicy nie wszystkich jednak cieszy.
Jak idzie zbiórka pieniędzy na PiS, czy wystarczy na kampanię prezydencką i potrzeby partii? Wpłacają wyborcy i politycy ugrupowania, ale w rejestrze darczyńców nie ma prezesa Kaczyńskiego.
Marcin Romanowski stracił ostatni immunitet, który chronił go przed odpowiedzialnością; jaki odwet szykuje Izrael wobec Iranu; w diecezji sosnowieckiej zatrzymano księży podejrzewanych o czyny pedofilskie; kulturalna wiceprezydencka debata w USA; Wojciech Szczęsny podpisał kontrakt z FC Barceloną.
PiS biednieje, ale ma bogate plany na jesień: kongres 28 września, zmianę statutu partii, fuzję z Suwerenną Polską i wybory prezesów okręgów. No i jeszcze trzeba wskazać kandydata na prezydenta.
Po co ta fuzja, na którą prezes Kaczyński nie zgadzał się od lat? Trzeba zadowolić zaniepokojony elektorat, który pozostaje jeszcze bardziej zdezorientowany niż jego pasterze.
PiS i Kaczyński są w głębokiej defensywie i oprócz wulgarnych połajanek na Tuska nie mają czym się zająć. Powódź to dla Kaczyńskiego szansa, żeby znowu wypłynąć (nomen omen) w mediach, i to z czymś bardziej konstruktywnym niż mandat za zbyt ciemne szyby w wożącej go limuzynie.
Jarosław Kaczyński zawsze był mistrzem w zdobywaniu środków na działalność partyjną – czyżby wreszcie powinęła mu się noga? Dla aparatu byłby to szok. Jest w stanie zrozumieć, że można stracić władzę, ale żeby stracić pieniądze?