W piątkowy wieczór głosowanie w Sejmie. Specjalnych zaskoczeń nie ma się co spodziewać, karty w tej sprawie – w sensie politycznym – zostały rozdane. Wiadomo, że wyborcy nie przebaczyliby koalicjantom, gdyby i tym razem okazali się „miękiszonami” i nie podjęli próby rozliczenia Zbigniewa Ziobry, jak się to stało w 2015 r., gdy zapomnieli przyjść w komplecie na głosowanie nad postawieniem go przed Trybunałem Stanu.
Czytaj także: Podliczanie Ziobry. Prokurator postawił mu 26 zarzutów, wymieńmy wszystkie
Ziobro na Węgrzech
Zarzuty prokuratury są przemyślane i oparte na dowodach. Zrezygnowała z oskarżania Ziobry o rozdawanie z Funduszu Sprawiedliwości wozów strażackich i garnków gospodyniom wiejskim w ramach zdobywania wdzięczności wyborców (dla rozdających je polityków Solidarnej Polski). Tu mogłaby polec w sądzie, a w dodatku obrońcom Ziobry łatwo byłoby argumentować, że prześladuje się go za czynienie dobra gospodyniom i strażakom.
Poseł Andrzej Śliwka z Prawa i Sprawiedliwości, który podczas obrad komisji regulaminowej był pełnomocnikiem Ziobry, chyba tego nie zauważył, bo atakował prokuraturę także za te garnki. W ogóle atakował zarzuty, które przedtem twórczo na użytek polemiki z nimi przetworzył. To znana retoryczna sztuczka: przedstawić poglądy przeciwnika po swojemu, by je potem łatwo zbić i wyśmiać.
Tę samą metodę obrał też sam Ziobro. Na komisję regulaminową nie przyjechał, za to wynajął salę konferencyjną na Węgrzech i zaprosił przyjazne sobie media do zadawania pytań.