Lista osobliwości
Wąskie drzwi do liceów. Punkty znikają, tłumy walą, PiS nic nie robi. A to nie koniec zdziwień
Finałowa bitwa o punkty zaczęła się na początku lipca. To wtedy ogłoszono wyniki egzaminu ósmoklasisty decydujące o tym, komu uda się zmieścić w wybranym liceum. Joanna, nauczycielka polskiego z podstawówki: – Zaleciłam uczniom, żeby składali wnioski o wgląd do prac zaraz po północy 3 lipca, czyli w dniu ogłoszenia wyników, jeszcze zanim je poznają. W ten sposób dzieciaki zachowywały realne szanse, żeby obejrzeć swoje testy w Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej, ewentualnie odwołać się od oceny i złożyć dokumenty do liceów z ostateczną liczbą punktów, zazwyczaj wyższą niż początkowa. Joanna przyznaje, że „rezerwowanie wglądu” na wszelki wypadek blokowało terminy osobom rywalizującym z jej uczniami. – To chore i smutne, ale prawdziwe i ważne, gdy do już zatłoczonych szkół średnich startuje półtora rocznika.
Rekordowa na skalę 20-lecia fala 1,8 mln uczniów, którzy od września ruszą do nauki w szkołach średnich, to wynik apogeum „reformy” Anny Zalewskiej likwidującej gimnazja oraz wcześniejszej reformy rządu PO-PSL, wysyłającej do szkół 6-latki. By w 2014 r. ograniczyć tłok w podstawówkach, połowa dzieci urodzonych w 2008 r. poszła do pierwszych klas jako sześciolatki, razem z siedmiolatkami (i ta grupa w ubiegłym roku skończyła ósme klasy). W 2015 r. zaczęła naukę druga połowa dzieci z 2008 r., już siedmiolatków, i sześciolatki urodzone w 2009 r. (to właśnie te nastolatki opuściły podstawówki w czerwcu).
A potem PiS reformę wycofało i wprowadziło swoją – za sprawą której nauka w liceach wydłużyła się do czterech lat, a w technikach do pięciu. – To znaczy, że szkołach średnich we wrześniu znajdą się dwa dodatkowe roczniki w porównaniu z sytuacją sprzed ośmiu lat, zanim zlikwidowano gimnazja – podkreśla Robert Górniak, nauczyciel i bloger prowadzący serwis poświęcony edukacji i oświacie „Dealerzy wiedzy”.