Kościół nie odpuszcza. Bp Wojciech Osial grzmiał kilka dni temu, że „nie ma zgody” na ograniczenie liczby zajęć z religii w szkole do jednej godziny tygodniowo. Biskup sprzeciwia się też umieszczaniu katechezy na początku lub na końcu dziennego planu lekcji oraz niewpisywaniu oceny z religii na świadectwo. Ledwo przebrzmiały te słowa, a już z własnym apelem występuje abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Okazją jest Wielki Post – dla chrześcijan czas modlitwy i pokuty, uznania własnych słabości, pojednania i przygotowania do Wielkanocy. Abp Gądecki apeluje zatem o modlitwę i post w intencji ojczyzny oraz „aby wszyscy, którym drogie są losy Rzeczypospolitej, otworzyli serca i umysły na pojednanie; aby szukali możliwości rozwiązania konfliktów targających życiem politycznym poprzez negocjacje”. Ale to nie wszystko. Bo apeluje dalej w sposób przewrotny, niesprawiedliwy, w gruncie rzeczy haniebny.
Arcybiskup na pisowskim Titanicu
Pisze bowiem arcybiskup, że „jesteśmy widzami albo też uczestnikami walki jak gdyby »dwóch plemion«”, „partii politycznych, które budują emocje społeczne prowadzące do rozbicia poczucia wspólnoty narodowej”, i „nie jest jasne, jak do tego doszło” (!). Żal czytać słowa zwierzchnika Kościoła w Polsce, który przez dwie kadencje rządów Zjednoczonej Prawicy pozostawał z ewangelicznym przesłaniem bezradny. Przypomnijmy bezskuteczne, a może pozorowane napominanie obozu Jarosława Kaczyńskiego w sporze o sądownictwo czy równie bezskuteczne próby otwarcia kraju na uchodźców w latach sprzed wojny w Ukrainie. Dziś, w dalszym poczuciu bezradności, od podjęcia próby odnalezienia się w nowej politycznej rzeczywistości woli trwanie na „pisowskim Titanicu”.