Pan Trzaskowski, prezydent Warszawy, wydał rozporządzenie o zdjęciu krzyży ze ścian w stołecznych urzędach, ponieważ miejskie instytucje powinny być wolne od symboli religijnych. Decyzję uzasadnił tak: „Każdy ma prawo do swojej wiary (lub jej braku). Także urzędnicy i urzędniczki. A każdy, kto przychodzi do urzędu załatwić swoją sprawę, ma prawo czuć się jak w neutralnym urzędzie. Po prostu”.
Nowa wojna religijna!
Postanowienie p. Trzaskowskiego wywołało ostrą reakcję polskiej prawicy. Rzecznik kurii warszawskiej oświadczył: „neutralność religijna nie może prowadzić do dyskryminacji osób wierzących, których prawa gwarantuje Konstytucja RP”. Podobnie wypowiadali się dobrozmieńcy, dodając, że mamy nową wojnę religijną w Polsce. Pan Czarnek stwierdził: „Walka Rafała Trzaskowskiego z krzyżem to walka z Polską”. Pani Koc z PiS uznała: „To rozporządzenie jest niezgodne z konstytucją. To, że państwo ma być neutralne światopoglądowo, nie znaczy, że ma walczyć z krzyżami”.
Zastrzeżenia zgłaszają również politycy Trzeciej Drogi, zwłaszcza ludowcy. Pan Kosiniak-Kamysz ocenił, że podejmowanie działań mających na celu zdejmowanie krzyży jest drogą błędną, ponieważ krzyż nie jest wyłącznie symbolem religijnym, jest też symbolem wartości i tradycji. Pan Zgorzelski, również z PSL, argumentował, że krzyż jest od dawna polskim symbolem narodowym i choćby dlatego powinien być eksponowany w urzędach na równi z wizerunkiem orła białego, oraz że zasługuje na ochronę prawną.
Wielu publicystów uważa, że p. Trzaskowski popełnił błąd polityczny, który może nawet sprawić, że nie zostanie głową państwa w przyszłorocznych wyborach. Podstawą dla tego osądu jest sondaż wskazujący, że 43 proc. respondentów źle ocenia rozporządzenie prezydenta Warszawy, 12 proc. – raczej źle, a 35 proc. pozytywnie się na nie zapatruje.
Czytaj też: Religia w szkołach, czyli po co Trzecia Droga wdzięczy się do Kościoła
Krzyż, godło, hymn
Jak to wygląda od strony konstytucyjnej? Art. 28 ustawy zasadniczej powiada: „1. Godłem Rzeczypospolitej Polskiej jest wizerunek orła białego w koronie w czerwonym polu. (...) 2. Barwami Rzeczypospolitej Polskiej są kolory biały i czerwony. 3. Hymnem Rzeczypospolitej Polskiej jest Mazurek Dąbrowskiego. 4. Godło, barwy i hymn Rzeczypospolitej Polskiej podlegają ochronie prawnej”.
Trudno z tego wyprowadzić wniosek, że krzyż ma być traktowany jako symbol narodowy na równi z herbem Polski (znawcy heraldyki utrzymują, że w przypadku orła w koronie należy mówić raczej o herbie, a nie godle).
A oto fragmenty art. 53 konstytucji: „1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. 2. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują. 4. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. (...) 5. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób. 6. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób. 7. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych. 8. Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania”.
Zwolennicy krzyży argumentują, że ich obecność w urzędach i szkołach publicznych jest uzasadniona przepisem art. 53, ust. 4, tj. przez prawo do publicznego uzewnętrzniania swojej religii. Nadto skoro ust. 4 rozważanego artykułu wymienia sytuacje, w których można ograniczyć wolność religijną, i nie ma w nim mowy o obecności krzyża w urzędach i podobnych miejscach, to wszelkie zakazy eksponowania podstawowego symbolu religii chrześcijańskiej (w praktyce chodzi o krzyż w rozumieniu katolickim) są nielegalne jako niezgodne z konstytucją.
Szostkiewicz: Kościół przegrywa walkę o krzyż
Krzyż pojawił się w Polsce
Art. 53 wymaga jednak interpretacji. Pomocne są w tym względzie uwagi historyczne. Krzyż stał się podstawowym symbolem chrześcijańskim w III w., wcześniej, np. w katakumbach, funkcję tę pełnił wizerunek ryby. Nikt nie zaprzecza, że krzyż wyraża bardzo ważne idee teologiczne i aksjologiczne. Nie jest jednak rozumiany tak samo we wszystkich denominacjach chrześcijańskich – protestanci uważają krzyż za ważny, ale nie oddają mu czci, a katolicy zapatrują się na to inaczej.
Krzyż pojawił się w Polsce wraz z przyjęciem chrześcijaństwa i przez to może być uznawany za symbol organicznie związany z naszą historią. Jest jednak symbolem Kościoła powszechnego i dlatego nie może być herbem jakiegokolwiek państwa – w szczególności nie jest godłem Watykanu. Orzeł jako symbol państwa polskiego pojawił się już w czasach piastowskich i tę rolę odgrywa do dzisiaj.
Abp Polak tak ostatnio wypowiedział się na rozważany temat: „Krzyż to nie jest żaden polityczny manifest, żadna polityczna deklaracja. Krzyż to jest znak miłości Boga do człowieka i Kościół wezwany jest, by tą miłością żyć, by ją głosić i dawać o niej świadectwo”.
Z tym świadectwem bywało różnie. Ludzie zwani krzyżowcami czynili pod znakiem krzyża różne rzeczy, raczej niezgodne z miłością Boga do człowieka, np. sprzedali w niewolę dzieci w ramach tzw. krucjaty dziecięcej. Inkwizytorzy wskazywali krzyżem drogę na stosy, a rycerze, niezbyt dobrze wspominani w Polsce i zwani Krzyżakami, ozdobili czarnymi krzyżami swoje płaszcze dla demonstrowania religijności. Niech te przykłady wystarczą dla udokumentowania, że „krzyż to nie jest żaden polityczny manifest, żadna polityczna deklaracja” jest twierdzeniem fałszywym. Fakty, także współczesne w Polsce, temu przeczą. Prawda jest taka, że krzyż usprawiedliwiał, i nadal tak jest, rozmaite poczynania, często dalekie od demonstrowania miłości Boga do człowieka.
Czytaj też: Ukrzyżowali ucznia w ramach szkolnej inscenizacji. Przesuwamy się do szarej strefy
Urzędowe rytuały religijne
Nie zamierzam twierdzić, że dane historyczne lub współczesne o nadużywaniu krzyża w celach politycznych mają przesądzać o nieobecności krzyża w urzędach. Kluczowa sprawa dotyczy odpowiedzi na pytanie, czy powieszenie krzyża w miejscu publicznym jest tylko uzewnętrznieniem wiary religijnej. Wprawdzie nie jestem ekspertem w doktrynie religijnej katolicyzmu, ale nie jest mi znany żaden przepis wymagający od katolika, aby demonstrował swe przekonania umieszczeniem krzyża na ścianie urzędu miejskiego.
Ktoś jednak może zauważyć, że idąc tym tropem, można zakwestionować publiczne spełnianie jakichkolwiek rytuałów religijnych, np. noszenie medalika, żegnanie się znakiem krzyża przed kościołem, procesje na zewnątrz świątyń itd., czy postulować zburzenie kapliczek przy drogach. Zdarzało się i nadal tak jest, że jedne reżimy totalitarne zakazywały jakichkolwiek praktyk religijnych, także prywatnych, a inne zmuszały do ich wykonywania. Dyskusja dotycząca krzyży w polskich urzędach dotyczy stanu rzeczy w państwie demokratycznym, które gwarantuje obywatelom wolność religijną w myśl art. 53 konstytucji.
Trzeba zauważyć, że typowa religia jest zjawiskiem masowym, a wyznawcy danej denominacji różnią się pod względem sposobu wyrażania swych przekonań religijnych – jedni czynią to w sposób, by tak rzec, dewocyjny, inni bardziej umiarkowany. Poszczególne państwa przyjęły różne modele stosunku państwa do Kościołów, np. Francja rygorystyczny rozdział obu instytucji, a Polska zasadę neutralności.
Pozostając przy katolicyzmie, wykształcił on standardowe sposoby ekspresji uczuć religijnych i wieszanie krzyży w urzędach czy szkołach do nich nie należy. Gdyby uznać, że jest inaczej, trzeba by przyjąć, że osoba przychodząca do urzędu, aby załatwić sprawę, uczestniczy, niezależnie od swojej woli, w publicznym rycie religijnym kogoś innego, co stanowi naruszenie art. 53, ust. 7 ustawy zasadniczej. Jest to dość osobliwa konsekwencja i raczej trudna do przyjęcia w społeczeństwie demokratycznym.
Czytaj też: Coraz mniej praktykujących katolików. Kościół ma problemy, tąpnięcie jest potężne
Katolickie na wierzchu
Sprawa byłaby mało ważna, gdyby krzyż był wyłącznie symbolem religijnym. Ale jak zaznaczyłem w związku z wypowiedzią abp. Polaka, jest inaczej, co dokumentuje historia Polski po 1989 r. Gdy p. Tomasz Wójcik, mój były kolega z Politechniki Wrocławskiej, pod osłoną nocy wieszał krzyż w sali sejmowej, czynił to niewątpliwie w intencji politycznej, a nie religijnej.
W ogólności historia konkordatu z 1993 r., religii w szkołach, sporów o treść preambuły konstytucyjnej, niejasnych kryteriów stosowania klauzuli sumienia, polemik o kryteria dopuszczalności aborcji, by wymienić tylko kilka przykładów, dowodnie wskazuje, że Kościół katolicki w Polsce skutecznie działa na rzecz swojej dominacji światopoglądowej ze wszystkimi tego praktycznymi skutkami.
Wieszanie krzyży w instytucjach publicznych wpisuje się w tę właśnie sytuację. Ci, którzy to czynią, kierują się rozmaitymi motywacjami. Jedni przekonaniami, inni konformizmem i z uwagi na presję otoczenia, a jeszcze inni względami politycznymi. Tak czy inaczej, „nasze”, tj. katolickie, ma być na wierzchu. Jeśli państwo na to przyzwala, znaczy, że faktycznie nie jest neutralne w perspektywie relacji między sacrum (strefa religijna) a profanum (strefa świecka). I to jest poważny problem współczesnej Polski.
Dopóki krzyż będzie traktowany na równi z herbem państwa lub nawet wyżej, nie ma szans, aby kwestia ta została rozwiązana w duchu nowoczesnej demokracji. Rozporządzenie p. Trzaskowskiego jest krokiem w dobrym kierunku, a ci, którzy rozprawiają o wpływie tego postanowienia na wynik wyborów prezydenckich w 2025 r., dopuszczają się politycznej instrumentalizacji krzyża i, zważywszy na wyniki wyborów do europarlamentu, raczej mylą się w swych diagnozach.