Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Migracja prymusów

Prymusi migrują. Ale czy do Polski? Czyli kto tak naprawdę przyjeżdża do nas studiować

„W minionym roku akademickim cudzoziemcy stanowili 8,6 proc. rozpoczynających studia i mniej niż 6 proc. absolwentów”. „W minionym roku akademickim cudzoziemcy stanowili 8,6 proc. rozpoczynających studia i mniej niż 6 proc. absolwentów”. LMC
Studenci z zagranicy stali się szansą na przeżycie dla części szkół wyższych – mówi prof. Paweł Kaczmarczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami UW.
Dr hab. Paweł KaczmarczykUniwersytet Warszawski Dr hab. Paweł Kaczmarczyk

JOANNA CIEŚLA: – Rusza nowy rok akademicki. Prawdopodobnie zacznie go znacznie mniej studentów zagranicznych niż w ubiegłych latach. To skutek zaostrzenia procedur przez MSZ zaniepokojone nadużywaniem wiz studenckich. Czy pana martwił szeroki napływ do Polski cudzoziemców korzystających z tej ścieżki?
PAWEŁ KACZMARCZYK: – Trudno się martwić czymś, na co liczyliśmy od wielu lat. Oczywiście zasadne są pytania, na ile te osoby uczestniczą w realnym procesie dydaktycznym i czy wizy studenckie są nadużywane. Ale nawet gdyby tak było, to określenie „szeroki” jest na wyrost. Studentów zagranicznych jest w Polsce ok. 100 tys., ale większość nie przyjechała na podstawie wiz, o których rozmawiamy. Ok. 50 tys. to osoby z Ukrainy korzystające ze specjalnych regulacji, 12 tys. to Białorusini, których również dotyczyły pewne ułatwienia. Po kilka tysięcy ludzi pochodzi z krajów, z którymi mamy przepisy bilateralne, jak Turcja albo Chiny.

Wizy studenckie otrzymało np. 4 tys. obywateli Zimbabwe.
Zgadza się. Podobnie jak studenci m.in. z Azerbejdżanu czy Indii – to po 2–3 tys., czasem kilkaset osób z różnych państw. Łącznie więc zapewne kilkanaście tysięcy osób. To z perspektywy kraju liczba nieduża, choć może mieć fundamentalne znaczenie dla uczelni. Zwłaszcza dla pewnej kategorii, która wyspecjalizowała się w rekrutacji zagranicznych studentów. W niektórych uczelniach stanowią oni ponad połowę wszystkich studiujących osób.

A niektóre z tych uczelni powstały wyłącznie po to, żeby zarabiać na czesnym od ludzi, których ściągają do Polski, ale wcale nie zamierzają uczyć.
Takie wnioski płyną z różnych działań kontrolnych i to już mnie martwi, bo uważam, że jednostki dydaktyczne ponoszą odpowiedzialność za to, żeby realizować nauczanie, badać jego efekty, losy absolwentów, a wcześniej sprawdzać kompetencje osób, które są przyjmowane na studia.

Polityka 40.2024 (3483) z dnia 24.09.2024; Społeczeństwo; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Migracja prymusów"
Reklama