Bartek mówi, że Sucha Beskidzka turystycznie jest miastem na jeden dzień. Pochodzi z Wielkopolski, kilka lat temu przeniosła go tu firma. Praca jest dobra, więc został, mimo że większość ludzi wyjeżdża, bo brak perspektyw. Za to ci, co zostają, są w porządku, twierdzi.
– Górale są terytorialni i mają krótką spłonkę. Raz byłem na dyskotece, pokłócili się o jakąś kobietę i ręce szły szybko. Są też rodzinni i gościnni, ale czy dla obcych? Nie wiem. I są bardzo wierzący. Ja jestem ateistą, więc sąsiad namawia mnie, bym poszedł do kościoła.
Zamiast do kościoła Bartek chodzi po górach albo jeździ na rowerze. Jak mało kto tutaj. – Miejscowi po pracy zazwyczaj robią coś przy domach metodami, nazwałbym to, gospodarczymi. Przyjeżdża szwagier, wujek, bierze się brata i sobie pomagają. Poza tym tu nie ma co robić. Sucha to miasto przemysłowe i handlowe – tłumaczy.
Czytaj też: Sobków i 1002 nowych mieszczan. „Wnuczek nie powie już, że jedzie do babci na wieś”
Ponad 2 mln ponadklasowych kotłów
W Suchej Beskidzkiej jest sklep na sklepie, Rossmann, Netto, Pepco, Biedronka, Lidl, Action i reszta ferajny. W pasażu złożonym z rzędu wyblakłych kamienic są barber, apteka, kantor, sklep komputerowy, rowerowy, Złoty Smok, drogeria, piżamy, pościel, upominki, garnitury, firany i zasłony, meble, sklep sportowy, Tania odzież u Elizy, Świat Dziecka, fotograf, notariusz, outlet i ledwo można nadążyć z liczeniem, gdy się jedzie wzdłuż powoli samochodem. Po całym mieście przed wejściami do sklepów z używaną odzieżą wiszą ubrania na wieszakach, a sklepów RTV AGD jest co najmniej pięć.