Jemy ściemę
Jemy ściemę: gotowe dania i mięsne hybrydy. Witajcie w erze zafoliowanej gastronomii
Gdy wchodzisz do sklepu spożywczego, półki uginają się od kolorowych opakowań: batoniki „bez dodatku cukru”, serdelki „z wysoką zawartością mięsa”, napoje „wzbogacone witaminami”. Technologicznie udoskonalona żywność stała się normą, stanowi ponad 60 proc. naszej diety. Rośnie spożycie gotowych dań, przekąsek i mięsnych hybryd.
Przemysłowa strawa dla mas przyciąga nie tylko pracowników z wielkomiejskich biurowców, by w trakcie przerw lunchowych chwycić „świeżo” przygotowaną sałatkę Cezar w plastikowym pudełku i popić ją kawą (oczywiście z automatu). Gotowe dania szturmem wkroczyły również na polską wieś, wraz z dynamicznym rozwojem sieci dyskontów i tzw. sklepów convenience, takich jak Żabka lub Carrefour Express, których oferta skupia się na produktach pierwszej potrzeby, po które nie trzeba jechać do hipermarketu.
Kilka dekad temu na prowincji pachniało chlebem, rosołem i domowym ciastem, dziś dzwonek mikrofali oznajmia o podgrzaniu „tradycyjnego” schabowego lub panierowanego fileta z piersi kurczaka z puree ziemniaczanym ze sklepowej lodówki. Witajcie w erze zafoliowanej gastronomii.
Frakcje żywności
W składzie produktów wysoko przetworzonych już nie ma żywności, tylko jej frakcje: izolaty białka, hydrolizowane tłuszcze, sztuczne aromaty. Składniki takie, jak celuloza i gumy – ksantanowa (wielocukier produkowany przez bakterie), guar (też wielocukier, ale uzyskiwany z bielma nasion rośliny guar), karobowa (mączka chleba świętojańskiego) – dodawane są jako zagęszczacze i/lub konserwanty, ale nie stwarzają żadnego zagrożenia. Jednak już karagen (ekstrakt z czerwonych glonów), który jest emulgatorem bardzo trudno wchłanialnym w jelitach, można zastąpić w przemyśle owymi gumami albo prostą informacją dla konsumenta: „Wstrząśnij przed spożyciem”.