Piotr o śmierci papieża Franciszka dowiedział się już po świątecznej mszy w poniedziałek, kiedy wrócił do domu. Będzie na kolejnych uroczystych nabożeństwach, jakie w najbliższych dniach odbędą się we wrocławskiej katedrze, choć nie da sobie ręki obciąć, że na tych mszach będą tłumy.
Kiedy w 2005 r. umierał Jan Paweł II, Piotr miał 20 lat i studiował teologię. – Tamta śmierć to był wstrząs, bo pamiętam i czuwanie w kościołach, i przed kościołami, powszechne poczucie straty, jakby umarł ktoś bliski. I to nie tylko wśród wierzących, ale też osób obojętnych religijnie – opowiada Piotr. Nie kryje, że dla niego, katolika związanego z grupą modlitewną w jego parafii, znacznie większym szokiem niż śmierć papieża Franciszka była abdykacja Benedykta XVI.
Jest Kościół poza Europą
– Jan Paweł II umierał na oczach wiernych czy – jak byśmy powiedzieli – na oczach publiczności. W jakimś sensie mieliśmy wtedy spektakl funeralny. Dużo mówiło się o tym, że papież w ten sposób uczulał nas na cierpienie osób chorych, umierających. Czy uczulił, nie wiem, bo czas pokazał, że dość szybko zapominamy o tych naukach – przyznaje Piotr. I od razu dodaje, że śmierć Franciszka to przede wszystkim zaskoczenie. Bo przecież jeszcze w Niedzielę Wielkanocną błogosławił ludzi na placu św. Piotra.
– Może dobrze, że to stało się tak nagle, szybko. Że ta śmierć jest na swój sposób symboliczna, w Wielki Poniedziałek, w święta, które dla chrześcijan są najważniejsze, bo przypominają nam o zwycięstwie Jezusa nad śmiercią, o zmartwychwstaniu – Piotr uśmiecha się i zastrzega, że nie będzie robić wykładu teologicznego. Za to chętnie powie, co mu się w pontyfikacie Franciszka podobało i za co go zwyczajnie, tak po ludzku, polubił.
– Ten wybór, po pierwsze, pokazał, że jest Kościół poza Europą, a przede wszystkim poza Włochami. Po drugie, że Kościół to nie koszmar z „Kleru”, „złoty a skromny”, ale wspólnota ludzi po przejściach, z trudnymi historiami, często pogubionych, samotnych, biednych – wylicza Piotr. Jego żona Marta dodaje, że dla niej ważne było to, że dał kobietom poważne funkcje w Watykanie. Bo dla niej, głęboko wierzącej katoliczki, dominujące w Kościele myślenie o kobietach jako o tych, które kościoły sprzątają i przystrajają, ale niewiele mają w nich do powiedzenia, jest anachroniczne.
Na msze w intencji papieża Franciszka Marta i Piotr pójdą razem z czwórką swoich dzieci. Najmłodsza Zuzia pewnie niewiele z nich zapamięta, ale najstarszy Paweł sam w poniedziałek dzwonił do dziadków sprawdzić, czy już wiedzą, że papież nie żyje. A potem siedział przed telewizorem i oglądał, skacząc po kanałach, informacje o tym, co się dzieje w Watykanie.
Żałoba w parafiach
Na stronach internetowych archidiecezji i diecezji informacje o śmierci papieża Franciszka są podawana różnie. W Gdańsku można wysłuchać homilii abp. Tadeusza Wojdy, wygłoszonej w poniedziałek. Tutaj też administratorzy strony zdecydowali, że w związku z żałobą będzie ona czarno-biała. W poniedziałek po nieszporach w tamtejszej bazylice św. Mikołaja otwarto umbraculum – liturgiczny jedwabny parasol w żółto‑czerwonych barwach, będący jednym z insygniów papieskich. Gdańska świątynia jest jedną z ośmiu w Polsce wyróżnionych tytułem bazyliki mniejszej. Otrzymała go w 1928 r. od papieża Piusa XI i to wtedy zamówiono m.in. umbraculum, odnalezione dopiero w 2019 r. w krypcie pod jedną z kaplic.
Diecezja legnicka zaprasza na msze – również poprzez katolicką rozgłośnię Radio Plus. We Wrocławiu można przeczytać osobiste wspomnienie tutejszego metropolity i wiceprzewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Kupnego, podkreślającego, że papież „był wspaniałym duszpasterzem, który pragnął reformy Kościoła i tej reformy dokonywał. W relacjach z nim zapamiętałem go jako człowieka bardzo otwartego. Nie przygotowywał przemówień, nie czytał z kartki. Słuchał nas, biskupów, a potem nawiązywał do tego, co mówiliśmy. Dzielił się swoimi przemyśleniami, swoją radą. Ciepły, otwarty na drugiego”.
Parafie o śmierci głowy Kościoła katolickiego informują też różnie – niektóre pomijają ten fakt całkowicie, inne zamieszczają informacje o pontyfikacie Franciszka przygotowane przez media watykańskie, a jeszcze inne „zdjęły” kolory ze swoich stron.
Kto po Franciszku
Piotr i Marta pytani o to, czy mają „swojego” kandydata na następcę Franciszka, przyznają, że takie typowania to polityka, a nie działanie Ducha Świętego. – Jako katolik chcę wierzyć, że ostateczny wybór podczas konklawe to jednak dzieło Ducha, a nie polityczne deale watykańskich wyjadaczy – mówi wprost Piotr.
Marta dodaje: – Każdy, począwszy od Jana XXIII, był zaskoczeniem. I Karol Wojtyła, bo jeździł na nartach, i Józef Ratzinger, bo intelektualista, i Jorge Bergoglio, bo ten z kolei jeździł na rowerze i ukrócił watykańską celebrę i blichtr. Jestem pewna, że ten, który teraz przyjdzie, też nas zaskoczy. Mam nadzieję, że na plus.