Im głośniej, tym ciszej
„Dziś żadnych tabu już nie ma”? Owszem, są. W Polsce pewnych tematów się nie porusza
JOANNA CIEŚLA: – „Dziś żadnych tabu już nie ma” – to frazes czy fakt?
DR HAB. VIOLETTA WRÓBLEWSKA: – Niektórzy naukowcy czy publicyści twierdzą, że to fakt, ale ja się z tym nie zgadzam. Termin tabu po raz pierwszy został użyty w Europie w 1777 r. przez Jamesa Cooka, który zetknął się z nim w Polinezji. Tam stosowano go przede wszystkim w znaczeniu zakazu fizjologicznych czynności w miejscach świętych i w obecności osób uchodzących za święte. W Europie też początkowo określenia tabu używano w odniesieniu do religii, ale z czasem zaczęto poszerzać to znaczenie. We współczesnym ujęciu mówimy m.in. o tabu językowym, seksualnym, żywieniowym czy tabu śmierci. Tabu językowe jest najbardziej powszechne.
Naprawdę są jeszcze jakieś słowa, których się nie wymawia?
Chodzi nie tyle o to, że niektórych słów się nie wymawia, ile o to, że nie podejmuje się pewnych tematów, ponieważ naruszają porządek czy spokój społeczny. Istotą prawdziwego tabu, nie tego potocznie rozumianego, jest wywołanie negatywnych skutków dla osoby i wspólnoty, do której ona przynależy.
To o co chodzi w tej dyskusji, czy tabu jest, czy go nie ma?
W moim przekonaniu potoczne stwierdzenie, że tabu nie istnieje, oznacza, że nie ma zagadnień, o których już czegoś by nie powiedziano, także najbardziej drażliwych czy intymnych; że już wszystkie sprawy zostały publicznie wyeksponowane i wyeksploatowane. Powiedziałabym jednak, że pojawienie się tabuicznego tematu w mediach wcale nie oznacza, że przestaje on być tabu. Nie chodzi tylko o to, czy się o tym mówi, lecz również w jaki sposób.
Jaka bariera nadal może być w mocy?
Ta przed wejściem w głąb pewnych zjawisk. Najlepiej widać to na krańcowych przykładach.