Skazany na ekstradycję
Sebastiana M. Polska półtora roku ściągała z Dubaju. Uciekł przez zaniechania PiS
Śmierć w ogniu małżeństwa z pięcioletnim synem stała się politycznym paliwem Zbigniewa Ziobry, ówczesnego ministra sprawiedliwości w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, przed kluczowymi dla losów prawicy wyborami do parlamentu z 15 października 2023 r. Sprzyjał temu kalendarz: do dramatu na autostradzie A1 doszło zaledwie miesiąc wcześniej. Półtora roku później sytuacja była podobna: też trwała kampania wyborcza, prawica i jej kandydat na prezydenta Karol Nawrocki nie przepuścili żadnej okazji, żeby dopiec nowej ekipie rządzącej i Rafałowi Trzaskowskiemu. Ekstradycja Sebastiana M. się przeciągała, ale w tej sprawie milczeli jak zaklęci. Przypadek? Nie sądzę. Przyjrzyjmy się więc faktom.
Sobota 16 września 2023 r. po godz. 19. Rodzina z Myszkowa w woj. śląskim wraca z urlopu nad morzem. Za kierownicą siedzi 40-letni Patryk (żyje z internetowego handlu), obok jego żona Martyna (37 lat, prowadzi zakład kosmetyczny), z tyłu pięcioletni syn Oliwier bawi się samochodzikami. Do domu mają jeszcze półtorej godziny. Pod Piotrkowem Trybunalskim, na 339. kilometrze autostrady A1, za ich Kią z ogromną prędkością nadjeżdża BMW. Są na lewym pasie, tamten miga światłami, żeby ustąpili. Patryk włącza kierunkowskaz, zjeżdżają na prawo, ale BMW już z prawej wyprzedza. Zahacza o ich samochód. Kia uderza w barierę i zamienia się w kulę ognia. Świadkowie słyszą krzyki płonącej rodziny.
Autostrada jest usłana fragmentami karoserii, ok. 200 m dalej stoi BMW z rozbitym przodem. Do kierowania tym pojazdem przyznaje się Sebastian M., wówczas 32-letni biznesmen i syn łódzkiego przedsiębiorcy. Ani policjanci, ani strażacy nie mają wątpliwości, że BMW uczestniczyło w wypadku. W takich sytuacjach zwykle dochodzi do aresztowania domniemanego sprawcy, żeby nie mataczył i nie uciekł, ale nie tym razem.