Uwaga, nadchodzi!
Uwaga, nadchodzi! Alert RCB. Kto je wysyła? „Ludzie tu pracują w pomieszczeniach piwnicznych”
Serce RCB, czyli Centrum Operacyjno-Analityczne z siedzibą w Alejach Ujazdowskich, mieści się za drzwiami z kartką „Nie wchodzić”.
Całość pomieszczenia zajmują proste czarne biurka z komputerami, do których wpływają dane i informacje. Całą jedną ścianę zajmuje sześć wielkich ekranów. Jeden, jak tłumaczy dyrektor RCB Zbigniew Muszyński, z aktualną sytuacją meteorologiczną, drugi ukazuje przestrzeń powietrzną nad Ukrainą, by monitorować ewentualne zagrożenia z powietrza, kolejne są z serwisami światowych i polskich stacji telewizyjnych. Ostatni ekran pokazuje aktualny stan cyberbezpieczeństwa systemu samego RCB, czy nie ma prób jego zhakowania.
Na środku sali, jakby wciśnięty między biurka, stoi czarny ergonomiczny fotel wypoczynkowy. Jest niezbędny; dyżur trwa tu pełne 24 godziny, by w razie jakiegoś zdarzenia od początku do końca zajmowali się nim ci sami ludzie. Przy przekazywaniu zmiany mogłoby coś umknąć.
To tu przychodzą informacje o potencjalnym zagrożeniu: z IMiGW, Wód Polskich, Straży Pożarnej itp. Tu się je weryfikuje, zdobywa dodatkowe i określa obszar, który może być zagrożony. Treść esemesa i teren, na którym ma być rozesłany – czy na województwa, czy na powiaty, a niekiedy nawet na gminy – trafia do operatorów telefonicznych.
Czytaj też: Szlak Vb nad Polską. Genueńskie niże jeden po drugim. Szykujmy się na ulewny półmetek lata
Jak powstaje alert
Pełniona tu służba dyżurna RCB składa się zwykle z minimum dwóch osób i szefa zmiany, który musi mieć co najmniej kilka lat doświadczenia w tej pracy. Zespół tworzą byli policjanci, funkcjonariusze SOP, emerytowani wojskowi, ale też cywile.