Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Mowa traw

Kosić trawę czy nie kosić? Krąży jeszcze w Polsce widmo starego podejścia do zieleni

Trawnik daje mało korzyści, a dużo utrapienia. Trawnik daje mało korzyści, a dużo utrapienia. Przemysław Kozłowski / Forum
Ograniczanie koszenia to nie fanaberia zwolenników łąk, którzy z jakichś powodów nie lubią trawników. To konieczność związana ze zmianą klimatu. Ale też zmiana myślenia o statusie społecznym i odpowiedzialności za nasze otoczenie.
Dzięki ograniczeniu koszenia trawników do jednego, dwóch w sezonie przybywa owadów zapylających, rośnie też retencja wody w glebie.Tomasz Pietrzyk/Agencja Wyborcza.pl Dzięki ograniczeniu koszenia trawników do jednego, dwóch w sezonie przybywa owadów zapylających, rośnie też retencja wody w glebie.

Przeciwnicy mówią o nich „kosiarze umysłów”, bo kosiarki włączane co tydzień, by trawnik przypominał murawę á la Wimbledon, ich zdaniem oddają pewien stan umysłu właścicieli i zleceniodawców. – Jak ktoś ma problem z roślinami, to niech w ramach podkreślania swojego statusu społecznego i majątkowego wyłoży sobie ogród kamieniem. Drogi jest, wszyscy będą wiedzieli, że go stać – kwituje Agata Saraczyńska, krytyczka sztuki, która w swoim ogrodzie na tyłach poniemieckiej wilii na wrocławskich Krzykach trawnik, owszem, kosi, ale tylko raz w miesiącu. I od razu robi miniwykład: trawnik jest niewielki, ogród to głównie kwiaty, które sprawiają, że trawa nie jest potrzebna. Wiosną tę trawę zasila nawozem z żelazem, by pozbyć się mchu, a potem aeruje i wertykuluje. Na pytanie, czy może jaśniej, ze śmiechem odpowiada: – Zapraszam ciężkiego kolegę Janka, by założył buty z kolcami i przeszedł się po trawniku kawałek po kawałku, metodycznie, liniowo. Potem specjalnymi grabiami z ostrzami tnę darń, czyli wertykuluję. Dzięki temu kępki trawy się mnożą. I jeszcze ją szczotkuję, by pozbyć się wyschniętych źdźbeł i mchu.

Saraczyńska mówi wprost: trawnik jest jej potrzebny, by postawić na nim meble ogrodowe i od czasu do czasu położyć koc.

Czytaj też: Polskie mody ogrodowe. Lubimy egzotykę, oczka zasypujemy, trawniki to domena panów

Kosić, nie kosić?

Może nie jest to pytanie na miarę hamletowskiej rozterki, ale wyraźnie widać, że w Polsce powoli zmienia się myślenie o trawnikach i zieleni nie tylko w prywatnych ogrodach, ale też w miastach.

Polityka 31.2025 (3525) z dnia 29.07.2025; Społeczeństwo; s. 37
Oryginalny tytuł tekstu: "Mowa traw"
Reklama