Domki na piasku
Bałtyk tonie w zabudowie. W drodze na plaże: totalny miszmasz, kram na kramie, buda na budzie
Władysławowo, temperatura kurtkowo-polarowa. Ludzi sporo, ale nie tłumy, jak zwykle w lipcowe weekendy. Nieurodziwe miasteczko bez wyrazu nieco zyskało dzięki ładnej zieleni wzdłuż głównych traktów. Przy ul. Hallera łączącej dworzec PKP z Domem Rybaka (siedziba magistratu) ciągnie się szeroki pas barwnego kwiecia. Ławki przy chodnikach wtopiono w pergole z pąsowymi różami. To sprawia, że mniej rzuca się w oczy brzydactwo na drugim planie – namioty i hangary z tandetą.
Wesoły bałagan
Dojście do plaży. Czego tu nie ma? Zapiekanki, akcesoria plażowe, zabawki, lody, wypożyczalnie leżaków i parawanów, drinki, burgery. Na słupie oświetleniowym: „Cyrk Safari zaprasza”. Totalny miszmasz.
Za ciągiem barów i smażalni pod prowizoryczną wiatą działa kino 9D. Obsługująca je Nikola, uczennica klasy maturalnej z Bielska Podlaskiego, objaśnia, na czym to polega: siadamy w fotelu, zakładamy gogle i zależnie od tego, jaką grę wybierzemy, tak toczy się akcja. Sterujemy nią, używając joysticków z przyciskami. W „Gwiezdnych wojnach” się strzela. Ale są gry, gdzie nie trzeba niczego robić, tylko patrzeć. Dzieciaki najczęściej wybierają rollercoaster – daje wrażenie jazdy kolejką górską. Osobom starszym poleca nurkowanie w oceanie, bo można podziwiać różne wodne stworzenia, choć na końcu atakuje rekin i trzeba się bronić.
Gdy Nikola była w podstawówce, przyjeżdżała co roku do Władysławowa z rodzicami. Potem pięć lat przerwy. Obawiała się, że teraz nie odnajdzie już starego klimatu. Ale jest. Wracają wspomnienia zachodów słońca, kopania dziur do samej wody... – Tu jest różnorodność, trochę takie „Kac Vegas”. Wszędzie stragany. Dużo fajnych, tętniących życiem ulic. Na Morskiej są różne występy, które przyciągają dzieciaki i dorosłych.