Kościelny Kraków nadal czeka na decyzję Watykanu w sprawie następcy abp. Marka Jędraszewskiego na urzędzie metropolity. Czeka już ponad rok i spekuluje na potęgę. Kler i wierni chcieliby wiedzieć, kto pokieruje ważną dla Kościoła archidiecezją. Zwłaszcza że nie dzieje się w niej dobrze. Księża są podzieleni na tym tle. Nie wszyscy dobrze oceniają rządy Jędraszewskiego. Z latami przesunął się on w stronę pisowskiej prawicy. Konsternację wzbudziły jego wypowiedzi o „tęczowej zarazie” i wezwanie, by dziękować Bogu za braci Kaczyńskich.
Proboszcz musiał odejść
Ale nie chodzi tylko o prawicowe odchylenie, sprzeczne z wymogiem apolityczności Kościoła. Chodzi też o konflikty personalne, w jakie się wdaje z księżmi, z którymi nie jest mu pod drodze. Głośnym przykładem jest usunięcie przez niego proboszcza parafii mariackiej, uważanej za najbogatszą w Krakowie, ks. Dariusza Rasia, prywatnie brata Ireneusza Rasia, polityka Trzeciej Drogi, a wcześniej PiS i PO.
Poszło zapewne właśnie o przychody sięgające ponoć kilkudziesięciu tysięcy złotych dziennie. Otoczenie Jędraszewskiego zarzuciło Rasiowi ich nieprawidłowe księgowanie. Raś zaprzeczył, odwołał się do Watykanu od decyzji Jędraszewskiego. Jego obrońcy uważają, że kurii chodziło o „skok na kasę”. Sprawa w toku, ale proboszcz musiał odejść.
W ocenie krytyków abp Jędraszewski rządzi w stylu nepotycznym, zabezpieczając sobie dostatnią przyszłość po odejściu z urzędu, a lojalnych wobec niego duchownych nagradza kościelnymi posadami.