Miłość odparowana
Tinder dobił miłość, tego się nie cofnie. U kobiet rośnie niechęć, u mężczyzn nienawiść
JOANNA PODGÓRSKA: – W książce „Miłość nie istnieje” opisuje pan czynniki, które wpłynęły na to, że miłość romantyczna przestała działać jako mechanizm łączenia się ludzi w pary. Tinder ją dobił?
TOMASZ SZLENDAK: – Dobił miłość romantyczną, taką, jak jest ona rozumiana przez nauki społeczne zakładające, że rozwija się w kilku etapach. Najpierw etap rozpoznania randkowego, zauroczenia, potem intymności, a na końcu zaangażowania. W epoce Tindera do tych ostatnich etapów w większości wypadków nie dochodzi, a często nie dochodzi nawet do tych pierwszych. Dzięki aplikacjom randkowym, platformom, na których informujemy o sobie, całej tej maszynerii cyfrowej, ludzie są sobą znudzeni, zanim w ogóle cokolwiek się między nimi rozpocznie. Jak się pozbiera informacje o człowieku ze wszystkich Facebooków, portali społecznościowych, na których się udzielamy, zdjęć, które wrzucamy, to już przed pierwszą randką wiemy o sobie za dużo. A miłość zwykle zaczynała się od czegoś w rodzaju tajemnicy.
Aplikacje zabiły spontaniczność?
Inaczej bym to ujął. Uczyniły proces doboru w pary w pełni racjonalnym i niewykonalnym. Miłość romantyczna także była maszynerią racjonalną – ekwiwalentem swatki czy rodziny, która wcześniej dobierała partnerów do małżeństwa. Chodzi mi o to, że także miłością romantyczną ludzie zazwyczaj zakochiwali się w tym, kim trzeba. To były racjonalne wybory niebędące mezaliansami. Partnerzy mieli te same lub podobne parametry psychospołeczne, pochodzenie, miejsce w strukturze społecznej. Natomiast w przypadku tej całej maszyny apkowej mamy do czynienia z sytuacją, w której możemy to już nie tylko w pełni zracjonalizować, ale także sparametryzować. Kawa na ławę – wygląd potencjalnego partnera oceniamy na tle wyglądu innych potencjalnych partnerów, których na Tinderze jest legion.