Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

„W Polsce rozmawia się po polsku”. Szykan doświadczają już nawet dzieci w przedszkolu

Trzy lata wojny w Ukrainie, obchody rocznicy we Wrocławiu Trzy lata wojny w Ukrainie, obchody rocznicy we Wrocławiu Krzysztof Zatycki / Agencja Wyborcza.pl
Mój syn ma obywatelstwo polskie, w połowie jest Ukraińcem. I do tej pory jego kolegom to w ogóle nie przeszkadzało. Ale to się ostatnio zmieniło – mówi dr Nadia Gergało-Dąbek, autorka badań dotyczących tożsamości dzieci z Ukrainy.
Dr Nadia Gergało-DąbekArch. pryw. Dr Nadia Gergało-Dąbek

KATARZYNA KACZOROWSKA: Dlaczego akurat Polska?
NADIA GERGAŁO-DĄBEK: Po ukończeniu w Ukrainie studiów z filologii ukraińskiej i rosyjskiej trafiłam na polską wieś pod Żytomierzem. Na studiach miałam fakultatywne zajęcia z języka polskiego, dyrektorka się o tym dowiedziała i poprosiła mnie, żebym uczyła dzieci polskiego.

W polskiej wsi w Ukrainie?
Tak, bo one znały polski, ale tylko w modlitwach. Nie umiały pisać ani czytać. A ja uznałam, że brakuje mi jednak wiedzy, żeby je tego polskiego uczyć. Dowiedziałyśmy się za to z koleżanką, że na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie rusza roczny kurs języka polskiego. Był 1994 r. Przyjechałam więc z koleżanką do Lublina. Zostałam na studia doktoranckie w Instytucie Slawistyki i się zakotwiczyłam, gdyż akurat wtedy prowadzone były rozmowy o założeniu polsko-ukraińskiej uczelni. Ostatecznie ta inicjatywa nie została przekształcona w uniwersytet, ale przez dziesięć lat – od 2001 do 2011 r. – bardzo dużo wydarzyło się w obszarze współpracy polsko-ukraińskiej, nie tylko akademickiej. Zrealizowano wiele projektów, powstały prace naukowe, również porównawcze, w różnych dziedzinach, obroniono ponad sto doktoratów.

Jakie było pani spotkanie z polską wsią pod Żytomierzem, 170 km od Kijowa?
Bardzo ciekawe. Po raz pierwszy zderzyłam się z tak skoncentrowaną ludnością inną niż ukraińska. Sama pochodzę z obwodu żytomierskiego, ale z północy, bliżej Białorusi, i nie miałam do czynienia z osobami narodowości polskiej. Już sama nazwa tej wsi – Huto-Justynówka – była polskobrzmiąca. A obok Nowy Zawód, który dla Ukraińców znaczył tyle co nowa fabryka. Wioska była nieduża. Zakwaterowano mnie u starszej pani, etnicznej Polki, bardzo religijnej.

Reklama