Papieroza
Papieroza w policji, sądach i prokuraturze przygniata. Miało być cyfrowo, wszyscy drukują i skanują
Sprawiedliwość po polsku bywa z papieru. I na papierze się opiera. Choć już lata temu zakończył się proces wyposażania pracowników wymiaru sprawiedliwości w komputery, to dalej można odnieść wrażenie, że w polskich realiach są to takie fajniejsze maszyny do pisania. – Co z tego, że protokół z przesłuchania piszę na komputerze, skoro później i tak to drukuję i zakładam teczkę. W prokuraturze mają lepiej, bo tam już tworzą cyfrowe akta – wzdycha policjant z 10-letnim stażem. Wzdycha, bo nie wie, że tam również najpierw tworzą dokument w komputerze, następnie drukują, a dopiero później go skanują. Można się zastanawiać, po co, skoro na końcu są sądy, których systemy nie łączą się z tymi z prokuratury. I tak wszystko trzeba im zawozić w papierze. A setki transkrybentów siedzą i przepisują cyfrowe nagrania z posiedzeń sądów.
W zeszłym roku Najwyższa Izba Kontroli po raz kolejny kompleksowo pochyliła się nad sądownictwem i jego problemami. Wnioski są przygniatające. Nie nastąpiła poprawa w żadnym z wcześniej badanych obszarów. Zaufanie do sądów szoruje po dnie, a terminy spraw odkleiły się od rzeczywistości. – Średni czas trwania sprawy cywilnej w sądzie rejonowym wzrósł z ok. 9 do 16 miesięcy, w sprawach gospodarczych wzrósł z 11 do 18 miesięcy – referował Tomasz Sordyl, dyrektor Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego w NIK. Nie dodał, że na uzasadnienie wyroku można czekać nawet kolejny rok. Standardem jest jeszcze druga instancja. Czyli kolejne lata w sądzie.
Cyfryzacja wydaje się ostatnią deską ratunku i „cudowną bronią” każdego kolejnego szefa resortu. Minister Waldemar Żurek zapowiedział właśnie kolejne 200 mln zł na Cyfrowy Sąd. Pytanie tylko, czy swoimi pomysłami sądom ulży, czy je dobije?