Prohibicja nie dla stolicy. Radni stanęli przeciwko Trzaskowskiemu. KO może to dużo kosztować
Warszawa to ostatnie z dużych miast, które w żaden sposób nie ogranicza sprzedaży alkoholu w sklepach i na stacjach benzynowych w godzinach nocnych – nawet w ścisłym centrum. I to się na razie nie zmieni.
Prezydent Trzaskowski wycofał swój projekt wprowadzenia sklepowej prohibicji w godz. 23–6 w całym mieście, bo większość radnych Koalicji Obywatelskiej by za nim nie zagłosowała. Zamiast tego pojawił się projekt pilotażowego, nocnego zakazu sprzedaży alkoholu tylko w dwóch dzielnicach. W Śródmieściu i na Pradze-Północ. W tej sprawie mają się wypowiedzieć – przed głosowaniem w Radzie Warszawy – radni obu dzielnic. Z pewnością będą na tak, bo wcześniej pozytywnie zaopiniowali prohibicję w całym mieście. Podobnie jak radni Ochoty i Bielan. Pozostałe czternaście dzielnic było na „nie”.
Chaos w Platformie
Trudno zrozumieć, dlaczego warszawscy radni Koalicji Obywatelskiej prohibicji nie chcą, skoro popiera ją np. Komenda Stołeczna Policji, a we wszystkich innych dużych miastach KO też za takimi ograniczeniami głosuje (ostatnio w Gdańsku, Wrocławiu, Łodzi czy Szczecinie). Polityków KO w Warszawie nie interesują pozytywne doświadczenia pozostałych metropolii z Krakowem na czele (mniej interwencji policji, mniej awantur w godzinach nocnych). Chcą podobno bronić lokalnych przedsiębiorców (właścicieli sklepów monopolowych) i nie ograniczać swobód obywatelskich. Chaos w stołecznej Platformie próbuje wykorzystać miejska opozycja – zarówno po lewej, jak i prawej stronie. Na ironię zakrawa fakt, że za prohibicją są w stolicy nawet radni PiS, chociaż to właśnie ta partia w innych miastach próbuje blokować tego typu przepisy.