Tęczowy Piątek czy Halloween? Szkoły są za małe na konkurujące ze sobą imprezy
Tęczowy Piątek dzieli społeczność szkolną na zwolenników i przeciwników, a kiedy wypada tuż przed uroczystością Wszystkich Świętych, dzieli jeszcze bardziej. 31 października jest dla jednych ludzi czasem sprzątania grobów i zadumy nad kruchością życia, a dla innych czasem zabaw halloweenowych. To nie jest zbyt dobry termin na okazywanie solidarności z osobami LGBTQ+ w formie masowej imprezy szkolnej. Szkoda, że w roku 2025 nie przesunięto tej akcji o tydzień wcześniej.
Tkwiąc w bańce światopoglądowej, można nie widzieć, że dla ultraprawicowej młodzieży, a jest jej w liceach niemało, trudna do zniesienia jest już maskarada związana z Halloween. Sporo uczniów 31 października ubiera się w sposób demonstrująco zwyczajny, chcąc w ten sposób podkreślić swoją katolickość i niechęć do obcych zwyczajów. Osobom przebranym w najdziwaczniejsze stroje ta zwyczajność koleżanek i kolegów w ogóle nie przeszkadza. Przynajmniej wiedzą, kogo mają straszyć.
Młodzi są podzieleni
Młodzież szkolna – podobnie jak polskie społeczeństwo – jest mocno spolaryzowana. Kiedy więc jedni szykują się do świętowania, inni przygotowują się do przeszkadzania i atakowania. Ostatni dzień października to czas, kiedy konflikt na szkolnych korytarzach wisi w powietrzu. A gdy do Halloween doda się jeszcze Tęczowy Piątek, utrzymanie spokoju w placówce może okazać się niemożliwe. Dlatego w wielu szkołach podjęto decyzję, że będzie to dzień wolny od zajęć dydaktycznych. Inaczej mówiąc, dla dobra wszystkich zafundowano uczniom i uczennicom legalne wagary. Pracownicy pracują, ale mają dużo mniej roboty. Przede wszystkim nie muszą się martwić o bezpieczeństwo dzieci, gdyż dzieci zostały w domu.
Prawo oświatowe pozwala dyrekcji odwołać lekcje z ważnych dla społeczności szkolnej powodów. Zwyczajowo dni wolne od zajęć dydaktycznych ustala się na początku roku szkolnego, rzadziej nagle, choć taka możliwość też istnieje. Dyrektor przed ogłoszeniem dnia wolnego zasięga opinii rady pedagogicznej oraz prosi o zgodę organ prowadzący, powiadamia też kuratorium oświaty. Uczniowie w tej sprawie mają najmniej do powiedzenia. Zwykle po prostu dowiadują się, kiedy mogą nie przychodzić do szkoły, gdyż lekcji nie ma. W moim liceum Tęczowy Piątek okazał się dniem bez konieczności przychodzenia do szkoły. Wielu osobom kamień spadł z serca, niektórzy nawet podziękowali za to Bogu.
Spodobało się to głównie tej części społeczności – spośród uczniów oraz pracowników – która co roku z niesmakiem patrzy na halloweenowe straszydła. Nareszcie 31 października można pójść na cmentarze, aby przy świetle dziennym, a nie o zmroku po lekcjach, przygotować groby na Dzień Wszystkich Świętych. Do zwolenników Halloween decyzja o odwołaniu zajęć dotarła tak późno, że nie byli w stanie się sprzeciwić. Postanowili więc przenieść zabawę na 30 października, czyli na czwartek. W najgorszej sytuacji znaleźli się zwolennicy Tęczowego Piątku. Propozycja, aby piątek zrobić w czwartek, wydała im się absurdalna. I taką by była, gdyby zdecydowali się na przesunięcie uroczystości. Obawiali się ośmieszenia, dlatego postanowili niczego nie przenosić. Piątek powinien być w piątek. A skoro nie ma takiej możliwości, lepiej nie robić nic, niż się ośmieszyć.
Niech rozstrzygnie referendum
Następny Tęczowy Piątek w ostatni dzień października wypadnie dopiero za 6 lat, czyli w roku 2031. Jest więc wystarczająco dużo czasu, aby inicjatorzy akcji zastanowili się, czy należy w tak wyjątkowym czasie – gdy akcja wspierania osób LGBTQ+ spotyka się z maskaradą halloweenową, a także z chęcią pójścia na groby tuż przed 1 listopada – kontynuować tradycję, że to musi być ostatni piątek października, czy też powinno się zrobić wyjątek. Może raz na 6 lat powinien to być przedostatni piątek października?
W starzejącym się gronie pedagogicznym szerzy się pogląd, że szkoły za bardzo wyręczają rodziców w sprawach światopoglądowych. To dom rodzinny jest odpowiedzialny za wychowanie dzieci, nauczyciele mogą jedynie wspierać. Dlatego w szkołach powinny się odbywać wyłącznie te wydarzenia, które zyskują pełne poparcie społeczności szkolnej. Gdy jakieś przedsięwzięcia dzielą, wywołują konflikty – uważa znaczna część kadry pedagogicznej – należy się z nich wycofać dla dobra wspólnoty.
Jeżeli w szkołach będziemy organizować wszystkie możliwe wydarzenia, coraz częściej będzie dochodziło do spiętrzenia uroczystości, dojdzie do wymieszania się Halloween z Tęczowym Piątkiem, a w rezultacie do wzmożenia konfliktów. Najbezpieczniej byłoby, aby w szkole nie odbywały się żadne uroczystości, a jedynie lekcje. Na imprezy niech młodzież wychodzi poza szkołę, najlepiej w towarzystwie rodziny i przyjaciół.
Właściwie to powinna być decyzja władz oświatowych, czyli MEN, że w szkołach jest miejsce jedynie na lekcje, ewentualnie również na te imprezy, które mają stuprocentowe poparcie. Jak wszyscy chcą się bawić albo integrować wokół treści ponadprogramowych, to proszę bardzo, a jak tylko niektórzy, to niech to robią poza szkołą. Należałoby wręcz za każdym razem robić referendum i ustalać skalę poparcia – takie głosy słychać w gronie pedagogicznym, które ma dość pilnowania dzieci, aby się nie atakowały z powodu różnic w poglądach.
Mury wyrosły w szkołach
Gdyby młodzież miała prawo decydować, w co się bawić i czego uczyć dodatkowo, nigdy nie osiągnięto by konsensusu, zatem w szkołach odbywałyby się jedynie zajęcia stricte edukacyjne i ściśle związane z podstawami programowymi. Obecnie, gdy w placówce jest miejsce na każde wydarzenie inicjowane przez mniejsze i większe grupy, nawet przez jednostki, trzeba czasem odwoływać lekcje i wyrzucać uczniów na przymusowe wagary, w przeciwnym razie doszłoby do bójek jednej grupy z drugą, jednostki z tłumem. Tak jak nie mogą razem imprezować kibice dwóch drużyn piłkarskich, np. Legii Warszawa i Widzewa Łódź, owieczka nie może paść się obok wilka, tak samo nie powinno się urządzać w tym samym czasie i miejscu Tęczowego Piątku, Halloween i co tam jeszcze jest w kalendarzu liturgicznym bądź świeckim. Za bardzo jako społeczeństwo jesteśmy spolaryzowani, abyśmy potrafili bawić się razem czy nawet tuż obok. Żyjemy w świecie budowania murów, one wyrosły też w szkołach.
Na placówki edukacyjne, w których Tęczowy Piątek odbył się mimo niefortunnego terminu, wylał się w tym roku jeszcze większy hejt niż w poprzednich latach, gdyż przeciwnicy czuli się moralnie usprawiedliwieni, że wysyłają młodzież LGBTQ+ na cmentarze, aby sprzątała groby przed 1 listopada. Choć bardzo chciałem, aby 31 października był normalnym dniem nauki szkolnej oraz wychowywania, aby uczniowie przyszli do szkoły i każdy brał udział w tym, co lubi – w Halloween lub Tęczowym Piątku – to teraz widzę, że koledzy i koleżanki głosujący za odwołaniem lekcji mieli rację. Uniknęliśmy pogłębienia podziałów, a być może również otwartego konfliktu.
Młodzież jest nie tylko podzielona światopoglądowo, ale też odczuwa przemożną chęć do zderzenia się ze sobą nie tylko na słowa. Kto wie, jak długo jeszcze uczniowie i uczennice będą się zadowalać agresywnym pisaniem przeciwko sobie, czyli hejtowaniem w internecie. „Temperamenta grają” – jak pisał Wyspiański – „zapalni jak sucha słoma”. Pretekstem do wybuchu przemocy mogą być dwie różniące się ideami imprezy szkolne w tym samym dniu. Chcemy szerzyć tolerancję, jednak zgodą na wszystko naraz wywołujemy jeszcze większą nienawiść.