Zagadka dzietności w Europie. Wszędzie spada. O powody pytamy demografów z Francji, Węgier i Polski
Chociaż liczba ludności na świecie przekracza 8 mld i może dobić do „dziesiątki” już w 2050 r., tempo wzrostu nie jest równomierne. Przypomnijmy, że do pierwszego miliarda doszliśmy w okolicach 1804 r. Potem nastąpiło gigaprzyspieszenie: 2 mld w 1927 r., 4 mld w 1974 r., 7 mld przekroczyliśmy w 2011 r.
Dwie prędkości – tak można dziś opisać tempo następujących zmian. Z jednej strony wiemy, że w ciągu najbliższych 25 lat Azja Wschodnia, Europa i Rosja doświadczą znacznego spadku liczby ludności. Największy odnotują Chiny (o 155,8 mln), Japonia (o 18 mln), Rosja (o 7,9 mln), Włochy (o 7,3 mln), Ukraina (o 7 mln) i Korea Południowa (o 6,5 mln). Nasz region też odczuje zmiany. Zestaw globalnych prognoz dotyczących liczby ludności opublikowany przez ONZ pokazuje, że ludność 10 krajów Europy Wschodniej (w tym Polski) spadnie z 292 mln do 218 mln w 2100 r. W tym samym czasie liczba ludności Afryki Zachodniej wzrośnie z 372 mln do 1,6 mld. Będzie to najważniejsze wydarzenie demograficzne najbliższych dziesięcioleci – afrykańska eksplozja, jak nazywał ją szwedzki statystyk Hans Rosling.
Przed wyzwaniami stoi nie tylko wschodnia część naszego kontynentu, choć nie widać tego w bieżącej dyskusji na temat demografii, jaka odbywa się w Polsce. Najnowsze dane Eurostatu pokazują rekordowy spadek liczby narodzin w krajach Unii Europejskiej – w 2023 r. na świat przyszło o 5,4 proc. mniej dzieci niż w porównaniu do poprzedniego roku. Więcej: w ciągu zaledwie 10 lat liczba urodzeń w UE zmalała o prawie 15 proc. Oznacza to, że w 2023 r. na świat przyszło o 637 tys. mniej dzieci niż dekadę wcześniej.
W rezultacie współczynnik dzietności w krajach unijnych spadł do 1,38 urodzeń na kobietę względem 1,46 w 2022 r. Oczywiście to wciąż wyżej niż