Gorsza żałoba
Żałoba po pupilu: gorsza? I ile to kosztuje. „To był tylko pies”, mówią. „Zdechł i tyle”
Mam 51 lat, nigdy wcześniej coś takiego mnie nie spotkało. Byłyśmy razem przez 14 lat, już nie pamiętam, jak wyglądało moje życie bez niej. Kochała tylko mnie, ja też kochałam ją bezgranicznie. Myślałam, że po śmierci Meli poczuję ulgę, że już nie cierpi, ale na razie czuję głównie tęsknotę, to wręcz fizyczny ból – opowiada Joanna. – Czujnie wybieram, komu mówić o swoim cierpieniu. Wiedzą o tym moi najbliżsi, przyjaciółki. W pracy o tym nie mówię, jeszcze powiedzą, że dziwaczka ze mnie, przecież to był tylko kot. Mela zmarła zaledwie dwa tygodnie przed naszą rozmową, ale Joanna bardzo chciała opowiedzieć ich historię, bo o żałobie po stracie zwierzęcia mówi się za mało, a często się ją wyśmiewa.
O umieraniu nie chcemy rozmawiać, często nawet wtedy, gdy bliski jest śmiertelnie chory. Co robić? Jak to się wszystko załatwia? Czego chciałby zmarły? W przypadku śmierci ludzkiej zawsze znajdzie się jednak ktoś, kto już przez takie doświadczenie przechodził, albo pomoże znaleźć miejsce, gdzie powiedzą, co robić. Człowiekowi w żałobie przecież nikt pomocy nie odmówi, każdy zrozumie i wybaczy np. nieobecność w pracy. A jeśli umarł mu pies?
Poza ludzkim sacrum
– Wśród różnych rodzajów żałoby psychologia wyróżnia tzw. żałobę nieuprawnioną (ang. disenfranchised grief) bądź – to lepsze tłumaczenie – żałobę nieuznaną. Odnosi się ją do przerwanych śmiercią relacji, które są pozbawione legitymizacji społecznej, nieuznane za istotne, np. związki jednopłciowe czy utrata dziecka na wczesnym etapie ciąży. Badacz tematu żałoby dr Kenneth Doka podciągnął pod nie także relacje między człowiekiem a zwierzęciem towarzyszącym – wyjaśnia dr Małgorzata Roeske z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.