Zdecydował przypadek – jak mówi Franciszek Chapeville – najważniejszy reżyser w jego życiorysie. Otóż w jednym z listów do swojej siostry Teresy (mieszkała w Godowej, niedaleko Rzeszowa) napisał lakonicznie: „moja praca idzie bardzo dobrze, odkryłem bardzo ważne reakcje, które studiuję od kilku lat. Zapraszają mnie do Ameryki w dziedzinie, w której pracuję. Zaczynam być dość znanym na arenie międzynarodowej”. Był koniec listopada 1956 r. Chrapkiewicz-Chapeville pracował w Paryżu. Jego siostra w Polsce starała się o wydanie paszportu, zamierzała odwiedzić brata. Służba Bezpieczeństwa, kontrolując korespondencję, wpadła na trop młodego uczonego.
Już w maju następnego roku jeden z agentów, któremu powierzono rozpracowanie rodzeństwa, donosił, że „Chrapkiewicz pracuje w dziedzinie doświadczalnej atomu w zastosowaniu go w lecznictwie”, a „w laboratorium swym posiada różnego rodzaju króliki, szczury i inne zwierzęta, na których prowadzi doświadczenia”. Słowo „atom” podziałało na wyobraźnię funkcjonariuszy, takiej informacji nie można było zlekceważyć.
Specjalista od promieni
Miesiąc później rzeszowska bezpieka zdobyła informację, że Chapeville pracuje w Centralnym Ośrodku Badań Jądrowych. „Jest bardzo ciekawym człowiekiem do wykorzystania ze względu na dziedzinę swej specjalności i miejsce pracy” – napisał natychmiast do swych zwierzchników oficer operacyjny Wydziału VIII Departamentu I MSW. Dodał, że Chapeville zamierza przyjechać do Polski i objąć katedrę na Uniwersytecie Warszawskim.