Gdy w Meksyku Polacy sięgali po pierwsze w historii mistrzostwo świata, miał zaledwie 21 lat. Był 1974 r. Dwa lata później bez niego na boisku najprawdopodobniej nie byłoby złota igrzysk w Montrealu. Jedynego do dzisiaj. Mamy od lat świetną reprezentację i wybitnych zawodników, ale żaden ze współczesnych siatkarzy nie sięgnął po taki dublet.
Tomasz Wójtowicz w galerii sław
Nie tracił głowy nawet w najtrudniejszych momentach. W ostatnich piłkach piątych setów to on kończył najważniejsze ataki. Tacy są tylko najwybitniejsi. Doceniali to kibice i fachowcy. Jako pierwszy Polak został wybrany do światowej galerii siatkarskich sław.
Trudno porównywać Wójtowicza do dzisiejszych gwiazd. Od jego największych triumfów minęło przecież prawie pół wieku. Nie tylko najmłodsi kibice nie pamiętają przecież gry do 15 pkt w secie, które można było zdobywać tylko przy własnym serwie. A takie zasady obowiązywały w tamtych czasach. W wywiadzie sprzed kilku miesięcy Tomasz Wójtowicz zwracał uwagę na znacznie lepsze wyszkolenie techniczne i większą wszechstronność w dawnych czasach. Dopóki miał siły, obserwował swoją ukochaną dyscyplinę z bardzo bliska. Był m.in. komentatorem w Polsacie.
Do dzisiaj mam w oczach obraz utykającego Tomasza Wójtowicza podczas moskiewskiej olimpiady w 1980 r. Miał kłopoty z kręgosłupem i łąkotką, a mimo to starał się pomóc drużynie. Gdyby był zdrowy, najpewniej sięgnąłby z kolegami po kolejny, być może złoty, medal, a nie tylko czwarte miejsce.
Czytaj też: Fenomen siatkarskiej publiczności
Wsparcie dla patrona
Dzisiaj na wiadomość o śmierci wielkiego mistrza zabierają głos ludzie, którzy znali go nie tylko z boiska. Podkreślają, że był powszechnie lubianym, skromnym i wartościowym człowiekiem. Przez ostatnie trzy lata zmagał się z chorobą. W tym czasie był wielokrotnie wyróżniany i odznaczany. Jakby wszystkie te wyróżnienia miały złagodzić cierpienia. Został np. honorowym obywatelem Lublina i Świdnika, miejsc, z którymi był najsilniej związany.
Chemioterapia nie potrafiła zwalczyć nowotworu. Dosłownie kilka dni temu dotarł do nas apel Fundacji Rozwoju Lubelskiej Siatkówki im. Tomasza Wójtowicza o wsparcie dla swojego patrona. Zgromadzone środki miały być przeznaczone na eksperymentalne leczenie.
Czytaj też: Gry zespołowe w cieniu futbolu