Zanim na boisko weszli piłkarze, były wzniosłe słowa o tym, że więcej nas łączy, niż dzieli, także o nadziei, radości i szacunku. Przekazywali je światu 85-letni Morgan Freeman i niepełnosprawny youtuber Ghanin Al-Muftah. Słowa piękne, ale jak ich autorzy wyobrażają sobie ich urzeczywistnianie? W sumie inauguracja była krótka i atrakcyjna. Krótkie było wystąpienie emira Kataru, którego wcześniej mogliśmy zobaczyć jako młodego piłkarza na amatorskich zdjęciach filmowych.
Potężna kontrowersja na otwarcie mundialu
Prawdziwy początek nastąpił kilkadziesiąt minut później, gdy sędzia Daniele Orsato gwizdnął po raz pierwszy w tym turnieju (podobno blisko tej roli był nasz Szymon Marciniak). Naprzeciwko gospodarzy stanęła reprezentacja Ekwadoru. Z jednej strony można było wskazać zespół z Ameryki Południowej jako zdecydowanego faworyta. Z drugiej – trudno było lekceważyć Katarczyków, którzy metodycznie przygotowywali się do turnieju. Zaangażowali potężne pieniądze, ale też konsekwentnie od lat podnosili poziom lokalnego futbolu dzięki chwalonej przez wszystkich fachowców Aspire Academy.
Mecz zaczął się od potężnej kontrowersji. Już w trzeciej minucie po wolnym wstrzelonym w pole karne Kataru bramkarzowi gospodarzy nie udało się wybić piłki, która ostatecznie trafiła do Ennera Valencii. I wydawało się, że jest 1:0 dla Ekwadoru. Jednak po dłuższej chwili liczny zespół sędziów VAR (w tym Polak Tomasz Listkiewicz) uznał, że był spalony. W przerwie ekspert telewizji Michał Listkiewicz zgodził się z decyzją sędziów. Naprawdę był spalony? Może, ale grafika pokazana widzom nie była przekonująca.
Katar – Ekwador. Porywająco nie było
Na szczęście kolejne decyzje sędziów nie były dyskusyjne. Ekwadorczycy przeważali. Kilkanaście minut później Orsato odgwizdał rzut karny i po kolejnym strzale 33-letniego Valencii prowadzenie nie było już przez nikogo podważane. Później ten sam zawodnik jeszcze je podwyższył. Dwa gole to dobra zaliczka do starań o wysokie miejsce w klasyfikacji snajperów.
W drugiej połowie widowisko nie było porywające. Ani przez moment zwycięstwo drużyny Argentyńczyka Gustavo Alvaro nie stało pod znakiem zapytania. Czy jednak oznacza to, że Ekwador może myśleć o osiągnięciu jakiegoś zaawansowanego etapu w tych mistrzostwach? Za wcześnie na taki wniosek. Tym bardziej że nawet awans z grupy nie jest pewny, bo są w niej jeszcze znacznie trudniejsi przeciwnicy – Holandia i Senegal. Natomiast po tym, co zobaczyliśmy w niedzielne popołudnie, nieciekawie zapowiada się najbliższa przyszłość drużyny katarskiej.