Radosław Piesiewicz jako prezes Polskiego Związku Koszykówki i Polskiej Ligi Koszykówki stworzył system zależności klubów oraz działaczy od sponsoringu spółek skarbu państwa, wykorzystując bliską znajomość z Jackiem Sasinem, ministrem aktywów państwowych. Opłaca mu się to osobiście, bo ważnym składnikiem jego wynagrodzenia są prowizje od umów sponsorskich, które załatwia.
Lada chwila może powielić ten model w Polskim Komitecie Olimpijskim, gdzie ubiega się o fotel prezesa. Obiecuje finansowanie PKOl na poziomie 300 mln zł, a wizja łatwych pieniędzy z państwowych spółek płynących do sportowych federacji rozpala wyobraźnię delegatów na zjazd wyborczy PKOl. Dlatego nieco ponad tydzień przed wyborami (22 kwietnia) większość z nich popiera Piesiewicza, nie bacząc na to, że w środowisku koszykarskim dał się poznać jako bezwzględny gracz wobec swoich oponentów. Wrażenie robi przede wszystkim to, że stronnicy mogą liczyć na sponsoring z publicznych spółek.
MARCIN PIĄTEK: Prezes Polskiego Związku Koszykówki Radosław Piesiewicz jako jednoczesny prezes zarządzającej rozgrywkami Polskiej Ligi Koszykówki pobiera prowizję od załatwionych umów sponsorskich. To tylko nieetyczne czy wręcz nielegalne?
PROF. MICHAŁ ROMANOWSKI: Prowizja jest charakterystyczna dla usług pośrednika, natomiast rolą prezesa nie jest bycie pośrednikiem, ale zarządzanie podmiotem, w ramach którego funkcjonują kluby. Na rzecz tych klubów powinien sprawować funkcję służebną. W normalnych warunkach wolnorynkowych prowizja za pozyskanie sponsora powinna być efektem tego, że ów pośrednik faktycznie jest niezbędny w procesie pozyskania finansowania. To znaczy bez tej osoby sponsor by się nie pojawił.
Tylko że w tym przypadku trudno mówić o działaniu w warunkach wolnorynkowych. Sponsorami zawodowej koszykówki są spółki skarbu państwa, a bliskim znajomym prezesa Piesiewicza jest minister Jacek Sasin, pełniący w tych spółkach funkcję właścicielską.
Dlatego uzasadnione jest pytanie, czy tego typu sponsoring jest wynikiem procesu promocji firmy przez sport, czy też sprawa nie powinna być badana pod kątem – jak to się mówi w języku prawa karnego – załatwiactwa.
Czyli przestępstwa płatnej protekcji.
Polegającego w tym przypadku na tym, że ja spowoduję, że dana spółka zainwestuje w klub lub podmiot zarządzający rozgrywkami dzięki dobrym relacjom z osobą wykonującą uprawnienie właścicielskie. I na dodatek mam w tym interes, bo pobieram prowizję.
Rada Nadzorcza Polskiej Ligi Koszykówki podjęła uchwałę, w myśl której taka prowizja się prezesowi Piesiewiczowi należy.
Rady nadzorcze mają, niestety, to do siebie, że mogą podejmować uchwały, które są sprzeczne z prawem. Ta, o której pan mówi, w żaden sposób nie legalizuje opisanego procederu.
Piesiewicz nie zaprzeczył, że pobiera te prowizje, ale odmówił podania ich wysokości oraz sposobu rozliczania, zasłaniając się tajemnicą handlową. Jednocześnie wciąż ma zarejestrowaną działalność gospodarczą. Art. 9. ustęp 2. ustawy o sporcie mówi tymczasem, że członek zarządu polskiego związku sportowego nie może prowadzić działalności gospodarczej związanej z realizacją przez związek jego działań statutowych.
Jeśli zatem pan prezes wykorzystuje fakt prowadzenia działalności do pobierania wspomnianych prowizji, to mamy do czynienia z ewidentnym przypadkiem złamania tego przepisu.
Prezes odmówił również udzielenia odpowiedzi na pytanie, jaka jest skala wsparcia zawodowej koszykówki, w tym bezpośrednio klubów, przez spółki skarbu państwa. Czy to powinno być jawne?
Zasłanianie się tajemnicą handlową nie ma tu w mojej ocenie uzasadnienia. Po pierwsze, są to środki publiczne, a po drugie, chodzi o wspieranie sportu, czyli czegoś, co również należy do domeny publicznej. Nie są to więc umowy wymagające poufności. Rodzi się też uzasadnione przypuszczenie, że za odmową ujawnienia skali finansowania koszykówki przez spółki skarbu państwa kryje się obawa przed odkryciem wysokości pobieranych przez prezesa prowizji.
Prezes Piesiewicz ma również wpływ na lokalizację sponsorów. Potrafi sprawić, że spółka skarbu państwa zniknie z klubu, którego właściciel jest niepokorny, i przeniesie się gdzie indziej.
To po prostu podporządkowanie sobie środowiska według zasady „dziel i rządź”. Dzięki finansowemu uzależnieniu klubów zdobywa poparcie. A o lokalizacji sponsorów nie przesądzają kryteria rynkowe ani kwestie merytoryczne, ale mechanizmy charakterystyczne dla załatwiactwa. Tymczasem prezes ma obowiązek dbać w równym stopniu o wszystkie drużyny klubowe.