I to jest naprawdę przyzwoite osiągnięcie. Tenis jest sportem, w którym nie da się bez końca wygrywać. Na drodze do półfinału naprzeciw Polki stanęły wyśmienite zawodniczki: Karolina Pliśkowa, Karolina Muchowa i Danielle Collins, i wszystkie musiały uznać wyższość światowej jedynki. Z Jessicą Pegulą już się to nie udało, ale ta 29-letnia Amerykanka jest w najściślejszej czołówce. Brakuje jej ostatecznych turniejowych triumfów, ale bardzo rzadko zawodzi i odpada w początkowych rundach.
Świątek seryjnie oddawała serwis
Pegula zwyciężyła zasłużenie z powodu swojej dobrej gry, a także dlatego, że Iga Świątek popełniała zbyt dużo błędów. Seryjnie oddawała rywalce swoje podanie. Przez długie okresy można było odnieść wrażenie, że chce wszystko robić za szybko i za mocno, a w rezultacie za nerwowo. Po sobotnich reakcjach na korcie można powiedzieć, że ciągle sporo pracy jest przed psycholożką Darią Abramowicz. Ale mimo to po zakończonym zwycięstwem tie-breaku drugiego seta można było mieć nadzieję na szczęśliwy koniec. W decydującej partii nasza zawodniczka dwukrotnie prowadziła dwoma gemami, ale ostatecznie oddawała przewagę.
Na zadowolenie z montrealskiego występu raszynianki wpłynął wynik jej korespondencyjnego pojedynku z Aryną Sabalenką, która od dłuższego czasu spręża się do skoku na przodownictwo w rankingu WTA. Tymczasem w Kanadzie Białorusinka odpadła bardzo wcześnie i tym samym Świątek powiększyła swoją przewagę nad najgroźniejszą pretendentką. Do US Open zmiany na pewno nie będzie.
US Open tuż-tuż
Montreal jest przystankiem na drodze do ostatnich w tym roku zawodów wielkoszlemowych, czyli US Open. Pod koniec sierpnia cała czołówka zamelduje się w Nowym Jorku. Najpierw jednak, już od najbliższego poniedziałku, czekają nas emocje w następnym turnieju rangi 1000 w Cincinnati.