Talia żółtych kartek
Prezes PZPN Cezary Kulesza: bilans dwulecia. Afery i słaba gra. Jakieś sukcesy?
W czerwcu reprezentacja przegrała z Mołdawią, a teraz z Albanią i udział w przyszłorocznych mistrzostwach Europy stoi pod dużym znakiem zapytania. Brak awansu byłby nie tylko katastrofą sportową, ale również oznaczałby pożegnanie z premią od UEFA w wysokości ponad 9 mln euro. Już sezon ogórkowy był w PZPN wyjątkowo gorący. Trzeba było ugłaskiwać sponsorów, których sam PZPN wskazał jako odpowiedzialnych za zorganizowanie wycieczki na mecz z Mołdawią skazanego za korupcję działacza. A także dementować pogłoski, że selekcjoner Fernando Santos czmychnął z posady do Arabii Saudyjskiej.
Na dodatek w stół uderzył niedawno Robert Lewandowski. Udzielił głośnego wywiadu, w którym mówił m.in. o żenującym zachowaniu „pewnych osób” wchodzących w skład delegacji towarzyszących ostatnio wyjazdowym meczom kadry. W kuluarach huczy od opowieści, że podczas tych wycieczek alkohol leje się strumieniami, a podpici goście stawiają sobie za punkt honoru zrobić selfie z piłkarzami. Lewandowski dał do zrozumienia, że przyzwolenie na takie ekscesy daje obecne kierownictwo PZPN, z Cezarym Kuleszą na czele. I enigmatycznie dodał, że od osób „na pewnych stanowiskach trzeba oczekiwać klasy oraz umiejętności zarządzania”. W środowisku krąży opowieść o tym, że relacje między prezesem a kapitanem popsuł fakt, że Kulesza, będąc w loży na meczu Barcelony, pozwolił sobie w wulgarny sposób skomentować słabą grę Roberta. Na dodatek komentarz skierowany był do Anny Lewandowskiej, która była w towarzystwie znajomych.
Na wyborcze zwycięstwo Kuleszy przed dwoma laty złożyło się kilka czynników. Obecny w klubowej piłce od ponad dekady – jako współwłaściciel i prezes Jagiellonii Białystok – mógł liczyć na głosy elektorów z klubów. Działaczy wojewódzkich związków skaptował mu Henryk Kula, prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej.