Sport

Iga Wielka. Zwycięża w Dosze trzeci raz z rzędu

Iga Świątek wygrała turniej WTA w Doha po raz trzeci a rzędu. 17 lutego 2024 r. Iga Świątek wygrała turniej WTA w Doha po raz trzeci a rzędu. 17 lutego 2024 r. Ibraheem Al Omari / Forum
Jeśli rozwój będzie postępował tak, jak to właśnie widzimy, to możemy być spokojni o następne miesiące oraz lata i tak już ogromnej kariery Polki.

Nie miała sobie równych w Qatar Total Energies Open. W finale pokonała Jelenę Rybakinę 7:6 (10:8) i 6:2. W tym roku turniej miał wyższą rangę: „tysięcznika”.

Po nieudanym Australian Open, bo przecież mimo wielkiego apetytu na tytuł Polka wyjechała z Melbourne już po trzeciej rundzie, zadawaliśmy sobie pytanie o formę w kolejnych zawodach. Odpowiedź jest najprzyjemniejsza z możliwych. Liderka światowego rankingu po raz 18. sięgnęła po tytuł w rozgrywkach WTA.

Świątek i Rybakina. Dwie najmocniejsze

Do Dohy nie przyjechała największa rywalka Igi – Białorusinka Aryna Sabalenka odpoczywała po zwycięstwie w Australii. Inna wielka tenisistka, Amerykanka Coco Gauff, szybko pożegnała się z turniejem. Ale Jelena Rybakina to także pretendentka do najwyższych tytułów (mistrzyni Wimbledonu z 2022). Co ciekawe, dotychczas to urodzona w Moskwie, a od kilku lat grająca dla Kazachstanu Rybakina wygrała z naszą reprezentantką cztery z sześciu pojedynków. I przez długi czas wydawało się, że w sobotę może jeszcze poprawić tę statystykę.

Na korcie oprócz tenisistek bardzo dużo do powiedzenia miał wiatr, choć triumfatorka nie skarżyła się specjalnie na trudne warunki. Przez wiele początkowych minut można było mieć poważne obawy o końcowy rezultat. Rybakina dwukrotnie przełamała Polkę, było już 4:1 i w serca kibiców mogło zakraść się zwątpienie. Iga się nie poddała. W szóstym gemie Kazaszka uderzyła się rakietą w nogę, pojawiła się krew i niezbędna była przerwa medyczna, a po wznowieniu podopieczna Tomasza Wiktorowskiego dopisała po swojej stronie cztery gemy. Emocje były coraz większe, bo zawodniczki jeszcze przełamały swoje kolejne podania. O wyniku pierwszego seta rozstrzygnął tie-break, w którym ostatnia piłka należała do Polki. Ten set trwał półtorej godziny. Iga rzadko gra tak długo całe mecze.

Mistrzyni Świątek – cały czas widać rozwój

Ale Iga to jedna z najlepiej przygotowanych kondycyjnie zawodniczek w tourze. Jeśli analizować na zimno, można było przypuszczać, że szala zwycięstwa powinna z każdą kolejną piłką mocniej przechylać się na stronę raszynianki. Choćby dlatego, że mogła dłużej odpocząć przed finałem – jej półfinałowa przeciwniczka Karolina Plíšková poddała mecz z powodów zdrowotnych. I w zasadzie te przewidywania się sprawdziły. Pierwsze przełamanie Kazaszki nastąpiło w trzecim gemie. Potem Świątek nie oddawała swojego serwisu, dołożyła jeszcze jeden break i po efektownym woleju backhandowym mogliśmy krzyknąć z radości.

Iga Świątek, jak sama mówi, przeżywała ciężki czas po australijskim rozczarowaniu i było jej trudno podchodzić z entuzjazmem do codziennej pracy, ale udało się. Także dzięki wyśmienitej ekipie – Tomaszowi Wiktorowskiemu, Maciejowi Ryszczukowi, Darii Abramowicz, a także sparring partnerowi Tomaszowi Moczkowi. Najbardziej zaimponowała opanowaniem w trudnych momentach. Potwierdziła też, że jeden element gry – serwis – znacznie poprawiła. 180 km szybkości podania to teraz norma. Cieszy też kilka udanych wypadów do siatki.

Jeśli rozwój będzie postępował, to możemy być spokojni o następne miesiące oraz lata i tak już ogromnej kariery Polki.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Między sobą żartują: „Jak poznać biegacza? Sam ci o tym powie”. To już cała subkultura

Strava zastąpiła mi Instagram – wyjaśnia Michał. – Wrzucam tam zdjęcia z biegania: jakiś widoczek, zdjęcie butów, zmęczona twarz, kawka po bieganiu, same istotne rzeczy.

Norbert Frątczak
12.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną