Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Sport

Iga Świątek w wielkim stylu wygrywa turniej w Rzymie. Królowa mączki!

Iga Świątek, Italian Open, 18 maja 2024 r. Iga Świątek, Italian Open, 18 maja 2024 r. Guglielmo Mangiapane / Forum
Zawsze jest gorąco, kiedy spotykają się na korcie dwie najlepsze tenisistki na świecie. I jeszcze goręcej, gdy wygrywa Iga Świątek. Z wynikiem 6:2, 6:3 Polka już trzeci raz podnosi puchar w Rzymie.

Zaledwie dwa tygodnie temu Iga Świątek wygrała z Aryną Sabalenką finałowy mecz w Madrycie. Białorusinka broniła w Hiszpanii punktów i tytułu, więc musiało zaboleć. W tenisie, pewnie w innych dyscyplinach też, każda okazja do rewanżu jest dobra, a jeśli to finał kolejnego prestiżowego turnieju w randze tysięcznika – to tym lepiej. Dla zawodniczek i dla widowiska.

Finałowe spotkanie na Internazionali BNL d’Italia zaczęło się po myśli Polki. I przebiegło całkowicie pod jej dyktando. Pierwszego seta Iga wygrała pewnie, dwukrotnie przełamując rywalkę (było 6:2). Pierwszego serwisu wprawdzie brakowało, ale nie zawodził return. Aryna grała nerwowo, spieszyła się, szybko złamała rakietę, atakowała coraz mocniej – nic się nie sprawdzało. Nawet testowane od niedawna skróty wracały na jej stronę. Ale to nie jest zawodniczka, którą można szybko skreślić. Nie odpuszcza, ryzykuje, zawsze uderza z pełną mocą.

W drugi set Sabalenka weszła już pewniej, solidniej, ale nadal nie umiała się odnaleźć. Szans na zyskanie przewagi miała sporo, ale Iga się wybroniła i sama skorzystała z okazji – przełamała na 4:3. Od tej pory sprawy tylko przyspieszyły; Polka miała dwie piłki meczowe przy podaniu rywalki. Drugą wykorzystała. Seta domknęła przy stanie 6:3. Co się sprawdziło? Wydaje się, że najlepszą odpowiedzią na serwisowe bomby i ofensywę Aryny jest... właśnie ofensywa. Iga nie uległa mocy swojej rywalki, sama narzucała tempo, rzadziej się myliła.

Kapitalnych, efektownych, długich wymian na rzymskim korcie centralnym było sporo, ale to Polka podnosi puchar już trzeci raz w tym turnieju (2021, 2022, 2024). Cesarzowa!

Iga kontra Aryna

Świątek z Sabalenką w turniejowych finałach spotkały się w sumie pięciokrotnie. I, co ciekawe, zawsze na mączce.

Reklama