Folwark olimpijski
PKOl: folwark Piesiewicza. Nie ma już polityków PiS, na których mógłby liczyć
Radosław Piesiewicz zaczyna funkcjonować w przestrzeni publicznej z nazwiskiem skróconym do pierwszej litery. Tak określa go gdańska prokuratura regionalna, która na początku marca wszczęła śledztwo w sprawie malwersacji, jakich Radosław P. miał się dopuścić, będąc prezesem Polskiego Związku Koszykówki oraz Polskiej Ligi Koszykówki. Prokuratura prowadzi śledztwo pod kątem wystawiania przez Piesiewicza faktur bez pokrycia, fikcyjnej działalności pośrednika umów sponsorskich i narażenia koszykarskich podmiotów, na czele których stał, na szkodę wielkich rozmiarów. Konkretnie: 7,3 mln zł, czyli tyle, ile Piesiewicz wypłacił sobie w ramach prowizji od umów sponsorskich ze spółkami Skarbu Państwa tylko w latach 2022–24.
To zapewne tylko część olbrzymiego majątku, jaki trafił na jego konto, odkąd w 2018 r. wparował do polskiego sportu. Minister sportu Sławomir Nitras mówił niedawno z sejmowej mównicy, już po komunikacie prokuratury, że Piesiewicz, działając w koszykówce, skasował dla siebie co najmniej 11 mln zł. A to na pewno nie wszystko. Miał przy tym tupet: inkasował prowizje, wystawiając po prostu faktury na swoją jednoosobową działalność gospodarczą, obnosił się z zamiłowaniem do luksusu, a z PKOl zrobił sobie prywatny folwark.
Kłamstwa Piesiewicza
Trwająca od września ubiegłego roku kontrola urzędników skarbowych w PZKosz i PLK obnażyła kłamstwa Piesiewicza. Nie raz zapewniał publicznie, że będąc na prezesowskich stołkach, nie pobiera prowizji od umów sponsorskich ze spółkami Skarbu Państwa. Tymczasem POLITYKA już dwa lata temu ustaliła, że zrobił sobie z tego stałe źródło dochodu. Piesiewicz z typową dla siebie butą zaprzeczał, jednocześnie nie komentując innych ustaleń POLITYKI dotyczących astronomicznych przychodów należącej do niego firmy Radam (tylko w trzecim kwartale 2023 r.