Ciało Szabtaja Kalmanowicza, podziurawione pociskami z trzech różnych pistoletów maszynowych, przewieziono niedawno z Moskwy do Izraela i – zgodnie z testamentem milionera oraz byłego podwójnego agenta KGB i Mosadu – pochowano na żydowskim cmentarzu. Władze rosyjskie nie zadały sobie nawet trudu dokonania obowiązującej w takich przypadkach sekcji zwłok. Natomiast 3 tys. kibiców Spartaka, klubu koszykarek w Widnoje pod Moskwą, żegnało zamordowanego w miejscowym Pałacu Sportu. Drużyna ta, utrzymywana z prywatnej kieszeni Kalmanowicza, zdobyła niedawno mistrzostwo Europy. „Straciliśmy najlepszego przyjaciela” – płakał nad trumną przewodniczący Związku Koszykarzy Federacji Rosyjskiej Siergiej Czernow. W uroczystości wzięło udział wiele znanych osób ze świata kultury i biznesu; tylko Arkadego Gajdamaka zabrakło wśród żałobników.
Przeszłość Szabtaja Kalmanowicza jest tajemnicza. Wprawdzie wiadomo, że kiedyś był sługą dwóch panów, szpiegując równocześnie na rzecz Rosji sowieckiej oraz Izraela, ale oprócz wąskiego kręgu wtajemniczonych nikt nie wie, którymi drzwiami wszedł do klubu rosyjskich oligarchów. W samochodzie, w którym zginął na jednej z głównych ulic Moskwy, znaleziono 1,5 mln dol.
Bezpieczny azyl
Dla Arkadego Gajdamaka, półtora miliona dolarów to pestka. Gajdamak, właściciel popularnego klubu piłki nożnej Betar w Jerozolimie, nabytego za radą Kalmanowicza („sport to najlepsza furtka do polityki” – szeptał mu w ucho kolega po fachu), został w tych dniach skazany przez sąd w Paryżu na sześć lat więzienia oraz 5 mln euro grzywny.